niedziela, 30 sierpnia 2015

Akuma no Akatsuki- Demon Brzasku- Rozdział 3

W poprzednim rozdziale Demona Brzasku:

  • Kilku wyrostków uwzięło się na blondyna, w okół którego dzieją się wydarzenia w drugim rozdziale Akuma no Akatsuki
  • Ten sam chłopiec zgubił się nie wiadomo gdzie i teraz szuka drogi powrotnej do Ichiraku Ramen. 
----------------------------------------------------------------------------
  Blondyn kręcił się po podejrzanie pustych uliczkach. 
  -Przecież wszyscy pewnie poszli na festyn. -Pomyślał i szedł przed siebie. Żołądek upominał się o swoje, wręcz wołał o jakiekolwiek żarcie. Ramen mogło poczekać. Wolał położyć się spać bez kolacji, niż z ogromnymi siniakami i krwawiącymi ranami; często bolącymi z powodu piasku czy żwiru, który przypałętał się do nieodkażonej rany. Tyle razy bywał ranny i tylko kiedy tracił przytomność, budził się w szpitalu. Nigdy nie dostał od żadnej pielęgniarki znieczulenia, chodź widział, że podawały tą substancje starszym od niego dzieciom, w lepszym od niego stanie. Zawszę posyłały wtedy sztuczne uśmiechy. Do niego tylko najwyżej obojętny wyraz, chodź to były jednorazowe przypadki. W większości były to spojrzenia nienawiści i mówiące: Jak zrzucisz się z mostu, to zatańczę z radości na twoim grobie, jeśli ktoś ci jakiś postawi. Jego przemyślenia przerwało burczenie w brzuchu. Będzie musiał jakoś dojść do domu. Tylko znajdzie jakąś nazwę ulicy czy coś. Daleko przed nim zauważył jakiś pusty plac. Natychmiast tam ruszył przyśpieszając kroku, wypatrując drogowskazu. I chyba znalazł, ale jakoś ktoś nie umiał pisać wyraźnie. Zrobił szybką wyliczankę (Genin, Chunin, Jounin, Hokage itp.) i poszedł w wylosowanym kierunku; nie mają za grosz pojęcia gdzie może iść. Może akurat trafi gdzieś koło centrum Liścia.

  Kilka minut i skurczy głodnego żołądka później stwierdził, że Wioska Ukryta w Liściach jest w drugą stronę. Jakoś trafił poza obrzeża Konohy. Potwierdziło się to, gdy znalazł się przed czymś w rodzaju wielkiej, zielono-ciemnej gęstwiny składającego się drzew o bardzo dziwnych kształtach. Żadne nie było proste jak normalne drzewa rosnące niedaleko pól treningowych. Przypominały niezdecydowane, ponieważ raz rosły w lewo, drugi raz w prawo. Jeszcze inne wyginały się ku ziemi. Niebieskooki nigdy nie widział tak dziwnego zbiorowiska drzew. Ale co robią, tu te drzewa? Ktoś musiał je tu posadzić, bo chłopiec nie uwierzy, że tak same z siebie tu się zasiały.

  Zauważył też na ziemi, zarośniętą już od dawna ścieżkę, która prowadziła zapewne kiedyś w głąb gęstwiny, ale drzewa całkowicie uniemożliwiły cal powstania kamiennej dróżki. Odwrócił się plecami do lasu i już miał odchodzić, gdy zawiał wiatr; usłyszał wtedy głośny szelest liści oraz gałęzi uderzających o siebie. Natychmiast spojrzał w tamtą stronę i zaniemówił z wrażenia. Drzewa jak jakieś pędy odwijały się z swoich miejsc, ukazując dalszą część ścieżki. Dalej widział tylko cienie i kilka promieni światła, które padały przez koronę drzew. Chciał już się wycofać, ale coś go zatrzymało. Dźwięk dzwonków i wołanie; cichy szept w jego głowie. Tak cichy, że uznałby to normalnie, za urojenie. Nie... Ten głos był zbyt realistyczny. To pewne.

  -Chodź... Chodź...  Chodź... -Szeptał dalej kobiecy głos. Delikatny i tak tęskny, że blondyn zaczął poważnie myśleć o wizycie u lekarza od normalnych inaczej. A może to nie jakieś jego urojenia? -Idź dalej... -No... Skoro tak nalega, to czemu by nie? (Zasada na przyszłość 1# Nie słuchaj podejrzanych głosów w głowie, tylko udaj się do specjalisty dla normalnych inaczej.)
  Chłopiec zaciekawiony głosem wszedł na ścieżkę. Nie zauważył nawet zarośniętej już mchem tabliczki z czarnym napisem ŻYWYM WSTĘP WZBRONIONY (Zasada 2# Czytaj tabliczki, nawet jeśli nie umiesz czytać.) i ruszył nią w głąb zarośli. Po kilku krokach drzewa za nim zamknęły wejście, którym szedł. Chciał wrócić tą samą drogą, ale ta zniknęła jak kamfora. Wyglądało na to, że ścieżki  za nim nigdy wcześniej tu nie było. Chłopak o lisich wąsach przeraził się nie na żarty i przełknął nerwowo ślinę. Miał w głowie tylko jedną myśl. A raczej dwie, które brzmiały wyjść z tond i  jak najszybciej. Zaraz po nich pojawił się tajemniczy głos, który ponownie za hipnotyzował go i przekazał mu bezwzględny rozkaz.

  -Idź przed siebie... Przed siebie... -Teraz głos zabrzmiał jak echo, powtarzając koniec zdania. Lekko zamroczony ruszył zgodnie z prośbą głosu. Przed siebie... Jak długo iść trzeba w tym kierunku?
  Jakoś im dalej w las, tym bardziej stawał się senny. Myślał o tym, by położyć się pod jednym z drzew i zasnąć w błogim spokoju. By rana już nie piekła...
  -Nie daleko... Jeszcze nie daleko... Nie zasypiaj... -Ciągle powtarzał głos. Najwięcej razy to; Nie zasypiaj. Trochę to dziwne, że towarzyszy temu słodki dźwięk dzwoneczków i wiatr. Skąd w lesie dzwonki i wiatr? Bardzo dziwne. (A głos w głowie to normalka.)

  Już miał jakoś wątpić w swoje zdrowie psychiczne ale stwierdził, że poczeka z tym trochę. Przez mniej gęste korony drzew ujrzał światło, ale nie dzienne, jakie powinno być, tylko księżycowe. I blady księżyc w pełni. Idealny do snu.
  -Ten ramen na szybko podczas obiady, to pewnie było przeterminowane. -Pomyślał i uśmiechnął się jak mysz do sera, że ma wyjaśnienie. Zjadł ramen, położył się spać i to mu się śni. To sen osoby chorej na żołądek. Tylko... Spojrzał na rany na rękach i jakoś uśmiech zszedł mu z twarzy. -Ale we śnie nie można sobie zrobić rany. -Kilkoma słowami wrócił do punktu wyjścia.
  -Czemu stoisz?... Idź dalej... Dalej... -Ok. Znów delikatny podmuch powietrza i melodyjka dzwonków. Po co myśleć, skoro można spełnić prośbę tajemniczego głosu, w podejrzanym lesie?
  Gęstwina już nie rosła jedna na drugiej. Widział przed sobą początek zielonej polany i drewniany budynek. Przyjrzał się wyraźnie ignorując kolejne wołanie żołądka o posiłek i ziewanie. To nie zwykły budynek. Na środku polany znajdowała się mała świątynia w jasnym kolorze, która oświetlała mroczną okolice lampionami. Obok wejścia, na otwartych drzwiach wisiały srebrne dzwoneczki, które wraz z wiatrem zagrały znaną blondynowi melodię. To z tond słyszał te dzwoneczki, ale głos...

  - Wejdź do środka... -Szybko nakazał głos; trochę głośniej, ale nadal cicho. I nie brzmiało to jak rozkaz. Nadal zawierało to przyjazny ton. Posłusznie posłuchał głosy. Sam nie wiedział dlaczego się słucha. Możliwe, że prosi, nie krzyczy na niego, mówi tak uspokajająco... Wszedł po dwóch schodkach i ruszył przez drzwi do wnętrza świątyni, w której rozpaliły się białe lampy.
  W środku świątyni rządziły trzy kolory. Najwięcej czarnego i białego, a później czerwony. Pod  czarno-białymi ścianami i nie tyko, stały różne rzeczy. Na półce po prawej leżał długi miecz z białą klingą; ozdabiany czarnymi i czerwonymi kamieniami. Po przeciwnej stronie białe, damskie kimona z czerwonymi kwiatami. Najciekawszy przedmiot był na środku. Przedmiot ten miał inny kolor, niż wszystko w tym pomieszczeniu. Niebieska mała waza z białymi, prześlicznymi kwiatami i czarnymi znakami, przypominających shurikeny.

  -Otwórz ją... -Znowu tajemniczy głos o coś go poprosił. Nie mógł odmówić.
  -A-a-ale co? -Spytał trochę drżącym, niepewnym głosem. Czekał na odpowiedź niedługo. Sekundę, może półtorej.
  -Wazę... Niebieską wazę... Otwórz pieczęć... 
----------------------------------------------------------------------------
  Napisałam to! Dokładnie 1049 słów! Miał być krótszy, ale chyba lepiej taka forma? Jeszcze to dostosuje. Miałam taką wenę i taką górę żelków o smaku zielonego jabłka, że napisałam. Normalnie Caramelldensen'a tańczę z radości. I mam część kolejnego rozdziału. Jakieś... 18 linijek tekstu? Rozdział pojawił się w terminie i jestem z tego niezmiernie zadowolona. Oby tak dalej, bez spóźnień. Proszę o komentarze, bo wiem już, że ta historia ma jakikolwiek sens się pojawiać w nieskończonym morzu internetu. Z komentarzy wynika, że większość ciekawi tematyka. Córka Mędrca, jej rodzeństwo itp. Wszystko co w tej historii będzie upchane w możliwe jak najlogiczniejszą całość, a jak nie to będzie to bardziej nielogiczne, niż ostatnie rozdziały Naruto. I znowu przeklęte filery w anime! Rany boskie! Dość filerów! Ja rozumiem, że nie zabija się kury znoszącej złote jajka, ale to przesad!... Mały spojler do opowiadania- Nasz Demon Brzasku w ciągu dwóch-trzech rozdziałów zacznie nie na widzieć koloru pomarańczowego. Do następnej notki, czyli do 4.09!


wtorek, 25 sierpnia 2015

Akuma no Akatsuki- Demon Brzasku- Rozdział 2

  Rozdział pisany z dedykacją dla czytelnikach tego bloga. 
----------------------------------------------------------------------------
6 lat później...
  Była popołudniowa godzina. Słońce już dawno zmierzało po nieboskłonie, w stronę zachodu. Kolejna szósta już rocznica, tragicznej nocy, której nastąpił atak lisa o dziewięciu ogonach. Mieszkańcy zdążyli się za ten czas odbudować swoją ukochaną wioskę. Jak co roku obchodzili święto, upamiętniające Minato Namikaze. Bohatera, który poświęcił się dla Wioski Ukrytej w Liściach. W ten dzień i noc jedni obchodzili mniej hucznie i odwiedzali groby bliskich osób i poległych w walce z Lisim demonem; a drudzy świętowali i ogółem dobrze się bawili. No prawie...

  Tym wyjątkiem jest mały blondyn z trzema lisimi wąsami na policzkach. Miał takiego pecha, że urodził się akurat dziesiątego października. Nikt z wyjątkiem staruszka Trzeciego nie pamiętał o jego urodzinach. W tym roku dostał od niego zestaw kunai i shuriken'ów. A potem powiedział, że od przyszłego roku będzie mógł chodzić do Akademii ninja. Jeden krok bliżej do spełnienia swojego celu. Zostanie Hokage i przerośnie wszystkich poprzednich. Nawet Yondaime, które pokonał Kyuubi'ego. Przy okazji zdobędzie szacunek wszystkich mieszkańców w wiosce; a może od razu całego Kraju ognia? To jest dopiero myśl. Niebieskooki uśmiechnął się do siebie i ruszył w dobrym humorze, na kolacje do najlepszego miejsca w całej Konohagakure. Baru Ichiraku Ramen, gdzie staruszek Teuchi robi nie byle jakie ramen, ale najlepsze na całym świecie. Tylko dwie ulice stanowiły przeszkodę, by dotrzeć do upragnionego miejsca. Chodź wydawało mu się, że wypije cieplutki wywar zupy już za kilka minut, to dość grubo się przeliczył. Usłyszał kilka słów, które zapowiadały bardzo znany mu scenariusz.

  -To ten lisi demon! -Zawołał jeden z mieszkańców, kiedy odwrócił się w stronę ulicy i dostrzegł idącego blondyna. Jego koledzy popatrzyli w tą samą stronę, Ich miny wyglądały tak, jakby widziały właśnie najgorszą rzecz w ciągu całego ich życiu. Krzywe miny pokazujące uczucie, tak znane chłopakowi o lisich wąsach na policzkach; odrazę skierowaną do niego.
  -Jak śmie chodzić dzisiaj po ulicy, jak gdyby nigdy nic! -Dopowiedział jakiś czarnowłosy mężczyzna, ubrany w typowy strój shinobi z opaską Konohy na szyi i zieloną kamizelką chuunina.
  -Właśnie! Pokażmy demonowi, gdzie jego miejsce! W grobie! - Mam kłopoty. Lepiej będzie jak zniknę im z oczu. Zapewne tak pomyślałby obiekt rozmowy mieszkańców, ale jakoś wolał uciekać, niż stać jak kołek i myśleć co zrobi za moment.

  Chłopiec biegiem ruszył jak najdalej od wściekłej grupki, która natychmiast pobiegła za nim. Jak długo ledwie sześcioletnie dziecko może uciekać przed dorosłymi. Dorosłymi będącymi już profesjonalnymi ninja; z rangą wyższą niż chunin. Uciekający dzieciak mijał idących powoli na festyn. Mijał to trochę złe słowo. Bardziej trafne to słowo wpadał... Co chwilę powtarzał Przepraszam i patrzył do tyłu czy shinobi, którzy go gonili, zgubili się w tłumie ludzi. Popatrzył w prawo i natychmiast skręcił w mniejszą uliczkę z nadzieją, że tam się ukryje za jakimiś pustym kartonem, Trochę się przeliczył. W ciemnej uliczce pomiędzy domami, nie było żadnego miejsca ukrycia. Całkowicie pusta przestrzeń. Blondyn zwolnił na chwilę i rozglądał się na około.

  -Gdzieś tu pobiegł ten przeklęty lis! -Głos jednego z ninja od razu go ruszył i mając coraz mniej siły, pobiegł w jego zdaniem bezpieczniejsze miejsce; uliczkę na końcu wioski, która była prawie nie zamieszkiwana.
  Cały czas prosto, później w prawo i skoczyć przez ciemnobrązowy płot. Niby prosta trasa, ale tylko w teorii. Gdy miał już skoczyć z samej góry płotu, na dół zobaczył cienie grupki ścigających go. Nie czekał na żadne oklaski, bo już za chwileczkę leżał w dziwnie wykrzywionej pozie na ziemi. Był już zmęczony, a zostało mu jakieś 400 metrów do celu. Nie patrząc do tyłu i na zranione nogi oraz posiniaczone w kilku miejscach ręce; podniósł się i ruszył dalej, o wiele wolniej niż na początku ucieczki. Cały czas słyszał wyraźnie odgłosy obuwia, uderzającego o twarde podłoże. Skręcił w ślepą uliczkę i dostrzegł tam pojemniki na śmieci, przepełnione, czarne worki i kilka zgniecionych pudełek z twardej makulatury. Skoczył za kosz i zasłonił się kilkoma kartonowymi pudłami. Chwile później shinobi,  którzy go ścigali pobiegli nie wiadomo gdzie.

  Wyszedł z kryjówki, odkładając na bok pudełko i usiadł pod ciemną ścianą, by odpocząć sobie po ucieczce. Zastanawiał się prawie, ze łzami w oczach dlaczego mieszkańcy wioski tak go nienawidzą i krzywdzą go. Mógł powiedzieć to Trzeciemu, na pewno, by go wysłuchał i ukarał tych ludzi. Wytarł rękawem zbierające się w kąciku oka łzy. No, ale nie mógł mu powiedzieć. Pewnie był zbyt zajęty na tak błahe rzeczy. Jeszcze na głowie miał dzisiejszy festyn. Wstał i już chciał ruszać do Ichiraku Ramen. Jak wstał, tak się nie ruszył i z lekkim przerażeniem stwierdził, że to nie ta trasa, którą zazwyczaj ucieka. Całkiem inne miejsce, od tego, które zna. Myślał, z której strony przyszedł. Przychodziło mu to z trudem, ponieważ nie przyglądał się trasie ucieczki, więc wybrał jego zdaniem jedną z ścieżek i ruszył nią przed siebie.
----------------------------------------------------------------------------
  Dzięki za komentarze z poprzednich dwóch notek. Rozdział powstał podczas słuchania TEGO. Samotna mam nadzieje, że tobie i innym będzie się tak samo czytało przyszłe notki. Jak pojawi się więcej dialogów, to notki powinny być dłuższe. Z polskiego, to ja tak szerze to mam najczęściej +4. Zazwyczaj przez moje pomyłki. A tak przy okazji przepraszam za pomyłkę z AMBU zamiast ANBU. Poprawiłam tego delikwenta. Do następnej notki, która będzie miała premierę za kilka dni ok. 30.08 I wreszcie pojawi się narratorka z prologu! Już mam zrobiony pierwszy szkic, bo mam kilka etapów pisania. Oto one: 

  1. Szukanie jakiś piosenek na min. 1,5 h. Najlepiej powerful i most beautiful. 
  2. Pomysł i zapisanie go w kilku słowach np.: do Rozdziału 1- Kyuubi, atak, Konoha, śmierć Minato. (Kilka słów i mam całą notkę)
  3. Rozwinięcie z opisami i dialogami. (Pisze zazwyczaj najwięcej od piątku do niedzieli.)
  4. Ostatnie poprawki, uzupełnienia i dopisanie informacji pod notką. 
  5. Publikacja w godzinach wieczornych. Ok. 6-9. (Korzystam z kalendarza google i zapisuje takie rzeczy.)
Przypominam, że za 7 dni kończą się wakacje! Szalejcie, bawcie się dobrze i przeczytajcie nowy rozdział w tym ostatnim tygodniu wolności. Śpieszmy się kochać wakacje, tak szybko odchodzą. No to pa! 

środa, 12 sierpnia 2015

Akuma no Akatsuki- Demon Brzasku- Prolog

  Popołudnie... Oni... Wykrwawili się na śmierć. Nic nie mogłam zrobić. Kiedyś tak piękne, zielone tereny z licznymi lasami i łąkami zostały całkowicie zrównane z ziemią; tworząc smutny dla oka krajobraz. Zero życia. Oni wszystko zniszczyli, walcząc przeciw sobie. Brat przeciwko bratu. Tylko ja; przy ich martwym ciałach. Jedyna żywa istota w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. A może i nie... Gdzieś za horyzontem leci czarny jak noc kruk. Jak najdalej od tego miejsca; miejsca tragedii. Nie mogę już płakać, ale nadal płacze z rozpaczy. Chcę mi się jeszcze bardziej płakać, lecz za niedługo skończą mi się łzy. Już tylko płacz mi pozostał. Marzenia, cele, plany. Rozsypały się w proch. Oni nie żyją. Zabili się nawzajem... Nie ma już ich. Teraz jedynie żyją w moich wspomnieniach, zwykłych obrazach. Patrzę martwym wzrokiem na mych ukochanych braci. Katana mego najstarszego brata wbita w serce drugiego...

  Indra, czyż musiało się tak skończyć? Czy musiałeś dać się złapać w szpony nienawiści i zemsty? Mogłeś być inny. Mogłeś stanąć po jego stronie. Mogłeś stać się następcą naszego ojca, obok Asury. Mogłeś, ale wolałeś zemstę. Zasmakowałeś w słodkim smaku zemsty, który był przepełniony goryczą. Mój bracie... A ty Asuro nie mogłeś nic zrobić? Chcieć to móc. Pokazywałeś ludziom drogę ojca, oni cię uwielbiali. Choć mnie nienawidzili, ty ich przekonałeś, że jestem dobra, że mam wartość. Że nie jestem Kaguyą ani Juubim. Choć dobrze wiedziałeś, że byłam, jestem i będę jego częścią, razem z dziewiątką Bijuu. Jesteśmy czym innym niż Juubi'm. Jesteśmy inni. Nie jesteśmy bezuczuciowymi demonami, mamy uczucia. Lecz tylko ja mam stałą formę człowieka. 

  Ty Asuro mnie pokochałeś. Chciałeś być zawszę najlepszym starszym bratem, broniłeś mnie też przed Indarą. Indaro... Czemu mnie nienawidziłeś? Sądziłeś, że jestem potworem. Chciałam cię uchronić przed złem w twym sercu. Czara goryczy została przelana, kiedy Asura został następcą naszego ojca choć był młodszy. Nie wytrzymałeś. Ojciec skonał, a ty odwróciłeś się od nas. Matka płakała, błagała cię, byś został. Asura próbował się zatrzymać. Ja próbowałam. Zwróciłeś moc swych oczu przeciw mnie. Chciałeś wtedy mnie zabić. I udało ci się. Zabiłeś mnie, ale ja nie umieram. Odradzam się. Moje ciało odradza się, wraz z wspomnieniami z poprzednich wcieleń. Za każdym razem. Wszystkie wspomnienia przelatują mi przez umysł. Stoję i obserwuję. Ja nie zapominam. Nigdy nie zapomnę. To tak boli. Tak bardzo cierpię. Teraz będę widziała waszą śmierć za każdym razem... Aż po kres istnienia chakry... Aż będę mogła opuścić ten świat i do was dołączyć...

  Wycieram rękawem mojego białego kimona łzy z twarzy. Rozmazując przy tym krew mych braci. Mam ją na rękach, na rękawach, krew podobna mej, ale tak inna. Ludzka... Wkładam lilię z mojej chakry w ich dłonie, zastanawiając się co zrobić z oczami Indry. One są za silne. Jego rodzina będzie chciała je mieć. Zniszczyć ich się nie da. Trzeba je ukryć. Najciemniej pod latarnią. Poprawiam kwiaty, które nigdy nie zwiędną. Sięgam ręką po oczy Indry. Zabieram je i pieczętuje. Tam gdzie nikt ich nie weźmie bez mojej wiedzy. Odsuwam się kawałek i wstaje poprawiając białe kimono z krwawymi śladami. Patrzę się jeszcze chwilę na tą dwójkę. I tak ten obraz będzie moim wiecznym koszmarem. Zamykam oczy i przywołuje w myślach korzenie drzew. Owijają się wokół miejsca, gdzie leżą ciała, tworząc swego rodzaju grób. Całe życie prawie przeciw sobie walczyli. Niech śnią snem, z którego się nie obudzą...

  Otwieram oczy i patrzę w stronę czerwonego słońca, ustępując miejsca księżycowi. Odwracam się od niego i idę prowadzona przez księżyc; przeklęty księżyc; pozostałość po Juubim. Nienawidzę go, nienawidzę siebie, tak bardzo nienawidzę... Obchodzę jak najdalej od tego miejsca. Po co nieść pokój, który zostanie zniszczony przez osoby podobne z charakteru do Indry? Tak trudno utrzymać pokój, tak łatwo go zniszczyć. Kto posłucha teraz demona? Nikt nie widzi już we mnie tego co kiedyś widział Asura, ojciec, matka. Teraz stałam się kimś, kogo nie chciałeś zobaczyć Asuro. Potworem bez uczuć... Tym za kogo mieli mnie wszyscy. Demonem. Demonem nowego dnia. Demonem Brzasku. 

---------------------------------------------------------------------------
Prolog za nami! Krótki, bo prolog ma być krótki i treściwy (według mnie). Od razu piszę, że taka forma rozdziału jest tymczasowa. A to co napisałam na wstępie zacznie się dziać po Akuma no Akatsuki. Według google tłumacz Demon Brzasku znaczy Akuma no yoake. Brzmi to lepiej? Możliwe, ale będę się trzymała takiej wersji. Jak można wywnioskować z opowiadania; bohaterka jest młodszą siostrą Indry i Asury- synów Mędrca Sześciu Ścieżek. Czyli jego córką. O co chodzi i jak pojechała mi wyobraźnia? Pojawia się kilka wątków, które będą rozwinięte i wytłumaczone (a może nie?). Ogólnie podzieliłam to na części, które dzieją się w różnym czasie. Jedną część na pewno przeznaczę na to co działo się po wydarzeniach z prologu tej części, a rozdziałem 1, który jest w przygotowaniach. W formie retrospekcji wszystko oczywiście. (Fabuła jest, tekst nie gotowy.) W ,,pierwszej'' części; w Demonie Brzasku chcę pokazać świat, skupiając się na tytułowym ,,Demonie Brzasku". Imienia specjalnie nie podałam, ani też nie opisałam bohaterki. To wyjaśni się później. W końcu zakończymy te część, rozpoczynając nową w czasie Ery Walk. Za jakieś... 6 rozdziałów. To będzie maksymalna liczba. Przeczekajcie tą część, a poznacie oprócz prawdziwego imienia bohaterki jeszcze (maskotki Naruto) Bijuu. Do rozdziału pierwszego już za kilka dni. Częstotliwość dodawania zależna będzie od weny. Czas na przygotowanie pierwszej wersji wpisu, poprawki, przemyślenia co dalej wcisnąć, ostatnie poprawki i publikacja. Mniej więcej 20 sierpnia pojawi się pierwszy rozdział. Praktycznie mnie nie ma w domu co drugi dzień przez jakieś 8 godzin. Więc z pisaniem kolejnych rozdziałów mogą być spóźnienia. Pa!

wtorek, 11 sierpnia 2015

Akuma no Akatsuki- Demon Brzasku- Wstęp

A co jeśli książki i kroniki kłamią? Czy Madara był naprawdę taki zły i dlaczego się zmienił? Dlaczego właśnie w Mito Uzumaki zapieczętowano Kyuub'iego? Czemu Tobirama tak bardzo nienawidził Madary? Co przyczyniło się do stworzenia ANBU? A może trzeba zapytać kto? Oto zaginiony rozdział historii Konohy. Historii, której część zna tylko Starszyzna, Hokage i ci, którzy nie boją się krwawego Demona Brzasku. 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam! Jestem Fuun13. Od razu piszę, że ,,fuun'' znaczy po prostu ,,pech". 13 mówi samo za siebie, prawda? Jestem ,,nowa" w sieci i dopiero wkraczam w pisarski wymiar. Wcześniej pisałam krótkie opowiadania, na blogach grupowych (pod innym nick'iem) i dostałam kilka pochwał. Tyle z mojego CV. Na fioletowo będą moje osobiste, myśli pisane w nawiasach.
Historia, którą chce przedstawić jest oryginalna. Trochę będzie to jak telenowela, ponieważ nim opublikowałam ten wpis zbierałam ,,materiał do książki" (wszystko co zdatne i można to wcisnąć do fabuły) i robiłam pierwsze szkice literackie. Więc mam pomysł na główną fabułę, krótkie wątki dodatkowe, które (mam nadzieje) przeplatać się będą co jakiś czas. Ogólnie ta historia zacznie się w czasach, kiedy została założona Wioska Liścia. Będą retrospekcje, sięgające czasów Mędrca Sześciu Ścieżek. I niestety tak... Madara oraz Hashirama są reinkarnacjami synów Mędrca. Stwierdziłam, że muszę zrobić wątki do rozwinięcia, żebym miała co pisać. Nie chcę zrobić tak nielogicznego opowiadania, jak Kishimoto ostatnie rozdziały Naruto. (Kishimoto! Daj numer do swojego dilera!) Proszę też zostawiać komentarze. To naprawdę daje kopa do pisania! Sayonara!