W poprzednich rozdziałach Demona Brzasku:
- Naruto ląduje w bardzo dziwnym lesie.
- Idąc za głosem znalazł świątynie z tajemniczym reliktem.
- Przez nieuwagę uwalnia nieznaną mu siłę; Demona Brzasku.
-Ta maskotka mnie wykiwała... -Mruknął obrażony i już miał iść, gdy coś warknęło groźnie.
-Ta maskotka, to moja siostra dzieciaku. Lepiej by o tym nie słyszała...
Ledwo to powiedział, a Naruto szybko odwrócił się i ujrzał ogromnego, rudego lisa z czerwonymi jak krew oczami. Lis siedział za kratami, a po jego stronie wrót leżały ogony. Naruto nie mógł policzyć ich dokładnej ilości. Zaraz chłopiec się skrzywił bo usłyszał lekko stłumiony wrzask ,,lisiej maskotki".
-Ja ... da... mas...otkę, zap...ny fu....aku! -Wrzeszczała niezrozumiale.
Chodziło jej o ..Ja ci dam maskotkę, zapchlony futrzaku!"
-Więc jesteś moim Jinchuriki, dzieciaku? -Bardziej stwierdził niż zapytał lis, kiedy zrobiło się trochę ciszej, chodź nadal było słychać wyzwiska w stronę wielkiego lisa.
-Co wy macie z tymi robaczkami i dzieciakami, dattebayo?! Wszystkie lisy tak mają, czy co?! -Spytał bardzo głośno i wyraźnie Naruto. Lecz za chwilę coś sobie uświadomił. -Zaraz... Rodzeństwo?
-Naruto Uzumaki wygrywa miano geniusza roku. Nie, chodź jesteśmy bardziej zżyci, niż rodzeństwo z tej samej krwi. -Lis myślał o poziomie inteligencji tego chłopca.
-Hej! To jesteście w końcu rodzeństwem czy nie eee. -Naruto uciekło jedno słowo. Imię swojego rozmówcy.
-Jestem znany jako Kyuubi no Kitsune. Moje prawdziwe imię poznasz jak zasłużysz dzieciaku.
-Czym mam sobie niby zasłużyć, futrzaku?
-Nie mów na mnie futrzak! -Ryknął lis i próbował złapać dzieciaka łapą, ale nawet nie sięgnął.
-To ty nie mów na mnie dzieciak! -Mały szantażysta się robi z Naruto.
Lis coś mruczał pod nosem o współczesnej młodzieży i złotym wychowaniu.
-Ale czemu Kyuubi. Przecież dziewięcio ogoniasty lis zaatakował...
Blondyn o niebieskich oczach coś zrozumiał, gdy podczas jego mowy lis podniósł wszystkie ogony. Naliczył ich dziewięć. Z zdziwienia źrenice się mu rozszerzyły i policzył ogony jeszcze raz. Dziewięć czerwonych, lisich ogonów.
-Zaatakowałem Konohę sześć lat temu w dzień twoich narodzin. Pewien okropny człowiek mnie kontrolował, ale jest tak zły, że nie zasługuje na określenie człowiek. -Wyjaśnił krótko lis.
-... Przecież 4th cię zniszczył, dattebayo! -Naruto coraz bardziej nie mógł uwierzyć.
-Nawet on chodź był bardzo silny i był wstanie walczyć przeciw mnie to nie dałby rady mnie pokonać. Zapieczętował mnie w swoim nowo narodzonym synu...
-Skoro cię zapieczętował w swoim synu, to czemu... Nie... To nie możliwe!
-Trzeci powiedział ci, że to ja zabiłem twoich starych i jest to prawda. Nie powiedział ci tylko, że jesteś synem jego następcy. A teraz chcę spać. -Lis skończył wywód i obrócił się grzbietem do Naruto. Ten coś wrzeszczał, ale zaraz otworzył oczy i ujrzał ścieżkę, którą wszedł do lasu.
Chłopiec wstał i stwierdził, że lasu nie ma, a on leżał na ścieżce, pewnie zmęczony zemdlał i mu się to przyśniło...
-To co robaczku. Dasz mi może jakieś mięsko do zjedzenia? -A może i nie. Popatrzył w stronę drogi powrotnej; na niej dreptał już tylko lis z jednym ogonem.
-Akuma? -Spytał Naruto myśląc, że jeszcze śpi.
-Nie, kura! Jasne, że tak robaczku. A teraz po jakimś pół wieku siedzenia w ciasnej wazie mam ochotę na coś dobrego. -Zapowiedziała lisica machając puszystym ogonem.
-Mam tylko w domu ramen z proszku.
-Obowiązuje ta sama waluta, co ok. 50 lat temu?
-... Chyba nic się nie zmieniła. Płaci się w jenach.
-Wole ramen z lokalu, niż z proszku. Dam ci kasę, a ty mi kupisz. -Zaraz przed nią pojawił się zwój. Przyłożyła łapę i zaraz pojawiła się mała sakiewka, którą chwyciła w żeby i podała Naruto do ręki -Nie codziennie lisy kupują ramen. Pozwolę ci za resztę zjeść... -Popatrzyła się w stronę słońca. - Sądząc po położeniu słońca to wczesną kolacje.
-Dobra, dattebayo!
Naruto pozwolił lisicy siedzieć na ramieniu. Musiał przyznać, że była cieplejsza od szalika, który dostał od Staruszka Trzeciego. Jego ,,szalik" poprowadził go do znajomych uliczek i przez skróty znalazł się w Ichiraku Ramen. Jakoś ominął ludzi.
-Ohayo staruszku. Cztery miso-ramen poproszę! -Przywitał się Naruto wchodząc do swojego ulubionego lokalu z zupką ramen.
-Ohayo, już się robi. Apetyt masz dzisiaj co nie? A co to za zwierzątko, Naruto? -Zaczął rozmowę Teuchi, który już szykował porcyjki ramen.
Naruto usiadł na krzesełku i położył na blacie lisice, która czekała na ramen. Nie było jej to na rękę, że musi postawić mu ramen. Z tego co się zdążyła dowiedzieć o Naruto, to on jest smakoszem ramenu.
-Oczywiście. A ją znalazłem koło lasu. Trochę obrażalska, dattebayo!
Właściciel zaśmiał się i skończył gotować wywar zupki. Wywar miał gotowy jeszcze wcześniej, ponieważ Naruto codziennie tu jada i zawszę wie, o której godzinie przyjdzie zamówić jego danie.
-Proszę oto cztery miso-ramen. A dla koleżanki specjalnie ciepła, ale nie za gorąca, by się nie poparzyła.
Właściciel położył miskę przed białym lisem, który pierwsze popatrzył się z podziękowaniem na właściciela restauracji i zaczął jeść.
-Dziękuje! Smacznego! -Powiedział Naruto, gdy pierwsza miska znalazła się przy nim.
Później zjadł jeszcze osiem misek, ponieważ Teuchi z okazji urodzin nie przyjął zapłaty za cztery miski. Akuma zjadła tylko dwie miski i leżała z pełnym brzuchem na blacie. Zdążyła dawno odebrać swoje jeny, które miały być na jedzenie, ale skoro blondyn stawia kolacje, to nie będzie mu dawała pieniędzy. Później Naruto wyszedł z knajpki i zmierzał do domu. Ziewnął sobie i zagadał do lisicy.
-A co będziesz teraz robić?
Akuma mruknęła i popatrzył na profil Naruto.
-Nic. Teraz zamierzam się wyspać. -Odpowiedziała zwyczajnie. -Jesteś nie za wygodnym środkiem transportu. -Narzekała na niego.
-Kup sobie tragarza! -Obraził się blondyn i spokojnie chwiał się, by wkurzyć lisice.
Jednak po chwili ludzie odwrócili swe twarze w kierunku blondyna, który wrzeszczał. Lisica wbiła ostre jak szpilki pazurki w jego skórę. Złapał Akumę, która wypuściła jego ramię z swoich szpon, za ogon i ruszył jak najszybciej do domu. Naruto słyszał w głowie śmiech swojego ,,lokatora", który miał ubaw z swojej siostry. Ta fukała i drapała Naruto po ręce. Po długiej i pełnej zadrapań przechadzce Naruto wydrapał się przed drzwi swojego domu i je otworzył.
-To moje mieszkanie. Nie posprzątałem he he. -Zaśmiał się od niechcenia, gdy lisica patrzył na niego ironiczną miną ,,Serio? Nie zauważyłam bałaganu".
-Widzę. -Mruknęła zmęczona i zeskoczyła z Naruto, wkraczając na nieznane wody w tym wysypisku śmieci. Kartony po mleku, przeterminowane zupki w proszku... Akuma zastanawiała się jak ten dzieciak funkcjonował. Nie miał rodziców i cóż... Geniuszem nie jest. Weszła do kuchni i wyskoczyła na stół, by obejrzeć pomieszczenie z normalnej perspektywy.
-Akuma... Kyuubi mówił, że moim ojcem jest 4th Hokage, ale to nie możliwe jestem...
-Nieudacznikiem życiowym i beztalenciem. Wielu takich jest. Z zera do Hokage robaczku. Nie każdy to geniusz, niektórzy mają inne wartości niż moc. Chodź ta jest ważna, ale nie najważniejsza. Ważniejsze jest coś innego.
-Co, dattebayo? -Naruto myślał sobie co to za rzecz ważniejsza od mocy.
-Jest to... A jest to... To... -Specjalnie przeciągała odpowiedź, by wkurzyć blondyna.
-No powiedz, dattebayo! -Niecierpliwił się Naruto.
-To proste Naruto. Jak się nie ma znajomości to nawet nie myśl o stołku Hokage. (Mina Naruto w tym momencie- bezcenna)
-... Niby to jest ważniejsze, dattebayo?!
-Ano. I jeszcze twój sensei musi być uczniem Hokage, albo mieć z nim powiązania. Np.: Hokage-uczeń Hokage- uczeń, ucznia Hokage itp.
-A kto był uczniem Hokage?
-A ja wiem. Siedziałam koło 50 lat w starej wazie.
Naruto usiadł na krześle przy stole.
-Właściwie jak się tam znalazłaś?
-To nie opowieść dla osoby w twoim wieku. Uwierz mi. Do dziś wie o tym zapewne kilka osób, którzy boją się wspominać moje imię. Dla bezpieczeństwa nazywaj mnie w obecności innych Akira.
-To nie imię dla faceta, a nie...
-Kobiety też noszą takie imię. -Warknęła mu w twarz.
-Jesteś lisic...
-Nie mów o rzeczach, o których nie masz zielonego pojęcia. Dobrze ci radzę.
Akuma zeskoczyła z stołu i poszła do pokoju Naruto, szukać jakieś miejsca do spania. Zobaczyła nie pościelone łóżko, porozwalane i brudne ubrania oraz... Lepiej o tym widoku zapomnieć i zrobić porządek z rana. Jak ona zagoni go do roboty to będzie jeszcze z niego sprzątacz na piątkę. W podskokach pognała na nie pościelone łóżko.
___________________________________________________________
-Wiesz, że winnam ci spełnić jedno życzenie. -Lisica wdrapała się na łóżko Naruto i usiadła na nim jak pies.
-Co wy macie z tymi robaczkami i dzieciakami, dattebayo?! Wszystkie lisy tak mają, czy co?! -Spytał bardzo głośno i wyraźnie Naruto. Lecz za chwilę coś sobie uświadomił. -Zaraz... Rodzeństwo?
-Naruto Uzumaki wygrywa miano geniusza roku. Nie, chodź jesteśmy bardziej zżyci, niż rodzeństwo z tej samej krwi. -Lis myślał o poziomie inteligencji tego chłopca.
-Hej! To jesteście w końcu rodzeństwem czy nie eee. -Naruto uciekło jedno słowo. Imię swojego rozmówcy.
-Jestem znany jako Kyuubi no Kitsune. Moje prawdziwe imię poznasz jak zasłużysz dzieciaku.
-Czym mam sobie niby zasłużyć, futrzaku?
-Nie mów na mnie futrzak! -Ryknął lis i próbował złapać dzieciaka łapą, ale nawet nie sięgnął.
-To ty nie mów na mnie dzieciak! -Mały szantażysta się robi z Naruto.
Lis coś mruczał pod nosem o współczesnej młodzieży i złotym wychowaniu.
-Ale czemu Kyuubi. Przecież dziewięcio ogoniasty lis zaatakował...
Blondyn o niebieskich oczach coś zrozumiał, gdy podczas jego mowy lis podniósł wszystkie ogony. Naliczył ich dziewięć. Z zdziwienia źrenice się mu rozszerzyły i policzył ogony jeszcze raz. Dziewięć czerwonych, lisich ogonów.
-Zaatakowałem Konohę sześć lat temu w dzień twoich narodzin. Pewien okropny człowiek mnie kontrolował, ale jest tak zły, że nie zasługuje na określenie człowiek. -Wyjaśnił krótko lis.
-... Przecież 4th cię zniszczył, dattebayo! -Naruto coraz bardziej nie mógł uwierzyć.
-Nawet on chodź był bardzo silny i był wstanie walczyć przeciw mnie to nie dałby rady mnie pokonać. Zapieczętował mnie w swoim nowo narodzonym synu...
-Skoro cię zapieczętował w swoim synu, to czemu... Nie... To nie możliwe!
-Trzeci powiedział ci, że to ja zabiłem twoich starych i jest to prawda. Nie powiedział ci tylko, że jesteś synem jego następcy. A teraz chcę spać. -Lis skończył wywód i obrócił się grzbietem do Naruto. Ten coś wrzeszczał, ale zaraz otworzył oczy i ujrzał ścieżkę, którą wszedł do lasu.
Chłopiec wstał i stwierdził, że lasu nie ma, a on leżał na ścieżce, pewnie zmęczony zemdlał i mu się to przyśniło...
-To co robaczku. Dasz mi może jakieś mięsko do zjedzenia? -A może i nie. Popatrzył w stronę drogi powrotnej; na niej dreptał już tylko lis z jednym ogonem.
-Akuma? -Spytał Naruto myśląc, że jeszcze śpi.
-Nie, kura! Jasne, że tak robaczku. A teraz po jakimś pół wieku siedzenia w ciasnej wazie mam ochotę na coś dobrego. -Zapowiedziała lisica machając puszystym ogonem.
-Mam tylko w domu ramen z proszku.
-Obowiązuje ta sama waluta, co ok. 50 lat temu?
-... Chyba nic się nie zmieniła. Płaci się w jenach.
-Wole ramen z lokalu, niż z proszku. Dam ci kasę, a ty mi kupisz. -Zaraz przed nią pojawił się zwój. Przyłożyła łapę i zaraz pojawiła się mała sakiewka, którą chwyciła w żeby i podała Naruto do ręki -Nie codziennie lisy kupują ramen. Pozwolę ci za resztę zjeść... -Popatrzyła się w stronę słońca. - Sądząc po położeniu słońca to wczesną kolacje.
-Dobra, dattebayo!
Naruto pozwolił lisicy siedzieć na ramieniu. Musiał przyznać, że była cieplejsza od szalika, który dostał od Staruszka Trzeciego. Jego ,,szalik" poprowadził go do znajomych uliczek i przez skróty znalazł się w Ichiraku Ramen. Jakoś ominął ludzi.
-Ohayo staruszku. Cztery miso-ramen poproszę! -Przywitał się Naruto wchodząc do swojego ulubionego lokalu z zupką ramen.
-Ohayo, już się robi. Apetyt masz dzisiaj co nie? A co to za zwierzątko, Naruto? -Zaczął rozmowę Teuchi, który już szykował porcyjki ramen.
Naruto usiadł na krzesełku i położył na blacie lisice, która czekała na ramen. Nie było jej to na rękę, że musi postawić mu ramen. Z tego co się zdążyła dowiedzieć o Naruto, to on jest smakoszem ramenu.
-Oczywiście. A ją znalazłem koło lasu. Trochę obrażalska, dattebayo!
Właściciel zaśmiał się i skończył gotować wywar zupki. Wywar miał gotowy jeszcze wcześniej, ponieważ Naruto codziennie tu jada i zawszę wie, o której godzinie przyjdzie zamówić jego danie.
-Proszę oto cztery miso-ramen. A dla koleżanki specjalnie ciepła, ale nie za gorąca, by się nie poparzyła.
Właściciel położył miskę przed białym lisem, który pierwsze popatrzył się z podziękowaniem na właściciela restauracji i zaczął jeść.
-Dziękuje! Smacznego! -Powiedział Naruto, gdy pierwsza miska znalazła się przy nim.
Później zjadł jeszcze osiem misek, ponieważ Teuchi z okazji urodzin nie przyjął zapłaty za cztery miski. Akuma zjadła tylko dwie miski i leżała z pełnym brzuchem na blacie. Zdążyła dawno odebrać swoje jeny, które miały być na jedzenie, ale skoro blondyn stawia kolacje, to nie będzie mu dawała pieniędzy. Później Naruto wyszedł z knajpki i zmierzał do domu. Ziewnął sobie i zagadał do lisicy.
-A co będziesz teraz robić?
Akuma mruknęła i popatrzył na profil Naruto.
-Nic. Teraz zamierzam się wyspać. -Odpowiedziała zwyczajnie. -Jesteś nie za wygodnym środkiem transportu. -Narzekała na niego.
-Kup sobie tragarza! -Obraził się blondyn i spokojnie chwiał się, by wkurzyć lisice.
Jednak po chwili ludzie odwrócili swe twarze w kierunku blondyna, który wrzeszczał. Lisica wbiła ostre jak szpilki pazurki w jego skórę. Złapał Akumę, która wypuściła jego ramię z swoich szpon, za ogon i ruszył jak najszybciej do domu. Naruto słyszał w głowie śmiech swojego ,,lokatora", który miał ubaw z swojej siostry. Ta fukała i drapała Naruto po ręce. Po długiej i pełnej zadrapań przechadzce Naruto wydrapał się przed drzwi swojego domu i je otworzył.
-To moje mieszkanie. Nie posprzątałem he he. -Zaśmiał się od niechcenia, gdy lisica patrzył na niego ironiczną miną ,,Serio? Nie zauważyłam bałaganu".
-Widzę. -Mruknęła zmęczona i zeskoczyła z Naruto, wkraczając na nieznane wody w tym wysypisku śmieci. Kartony po mleku, przeterminowane zupki w proszku... Akuma zastanawiała się jak ten dzieciak funkcjonował. Nie miał rodziców i cóż... Geniuszem nie jest. Weszła do kuchni i wyskoczyła na stół, by obejrzeć pomieszczenie z normalnej perspektywy.
-Akuma... Kyuubi mówił, że moim ojcem jest 4th Hokage, ale to nie możliwe jestem...
-Nieudacznikiem życiowym i beztalenciem. Wielu takich jest. Z zera do Hokage robaczku. Nie każdy to geniusz, niektórzy mają inne wartości niż moc. Chodź ta jest ważna, ale nie najważniejsza. Ważniejsze jest coś innego.
-Co, dattebayo? -Naruto myślał sobie co to za rzecz ważniejsza od mocy.
-Jest to... A jest to... To... -Specjalnie przeciągała odpowiedź, by wkurzyć blondyna.
-No powiedz, dattebayo! -Niecierpliwił się Naruto.
-To proste Naruto. Jak się nie ma znajomości to nawet nie myśl o stołku Hokage. (Mina Naruto w tym momencie- bezcenna)
-... Niby to jest ważniejsze, dattebayo?!
-Ano. I jeszcze twój sensei musi być uczniem Hokage, albo mieć z nim powiązania. Np.: Hokage-uczeń Hokage- uczeń, ucznia Hokage itp.
-A kto był uczniem Hokage?
-A ja wiem. Siedziałam koło 50 lat w starej wazie.
Naruto usiadł na krześle przy stole.
-Właściwie jak się tam znalazłaś?
-To nie opowieść dla osoby w twoim wieku. Uwierz mi. Do dziś wie o tym zapewne kilka osób, którzy boją się wspominać moje imię. Dla bezpieczeństwa nazywaj mnie w obecności innych Akira.
-To nie imię dla faceta, a nie...
-Kobiety też noszą takie imię. -Warknęła mu w twarz.
-Jesteś lisic...
-Nie mów o rzeczach, o których nie masz zielonego pojęcia. Dobrze ci radzę.
Akuma zeskoczyła z stołu i poszła do pokoju Naruto, szukać jakieś miejsca do spania. Zobaczyła nie pościelone łóżko, porozwalane i brudne ubrania oraz... Lepiej o tym widoku zapomnieć i zrobić porządek z rana. Jak ona zagoni go do roboty to będzie jeszcze z niego sprzątacz na piątkę. W podskokach pognała na nie pościelone łóżko.
___________________________________________________________
-Wiesz, że winnam ci spełnić jedno życzenie. -Lisica wdrapała się na łóżko Naruto i usiadła na nim jak pies.
-Z jakiej racji? -Blondyn wszedł za nią do pokoju i nie wiedział o jakie życzenie jej chodziło. -A jeśli go nie spełnisz, dattebayo?
-Spełnię, spełnię. -Znudzona rozmową z blondynem, który miał bardzo mało wiedzy w swoim móżdżku, wyciągnęła przednie łapy do przodu i położyła na nich głowę. -O to się nie martw, dzieciaku. -Zamknęła oczy i myślała już o jakimś cieplutkim posłaniu, na którym by się położyła i udała do krainy słodkich snów, gdzie nie ma wkurzających blondynów. Nie! Oni są, ale już w marach sennych.
-Przyrzekasz, dattebayo? -Naruto cały czas coś mówił. Jakby mówił coś mądrego, to by uszło, ale niestety nie dano mu większej inteligencji. A może miał ADHD? Tylko taką poważniejszą odmianę.
-Przyrzekam na techniki mojego ojca, robaku.
Naruto chciał już nawrzeszczeć na nią, za tego robaka. Przecież nie jest żadnym robakiem! A ona i tak musiała go tak nazywać. W końcu Naruto nie podniósł głosu, gdy uświadomił sobie, że ona nazywa go tylko robakiem, a nie potworem, który zabił tylu ludzi sześć lat temu. I nie ma złych zamiarów. Może tak do niego mówi, ale i tak lepiej niż cała Konoha.
-Bardzo silne techniki. -Poprawiła się, gdy uświadomiła sobie poziom inteligencji sześciolatka. -Chodź jesteś dla mnie irytującym robakiem, to mnie uwolniłeś. Gadaj co chcesz. -Otworzyła prawe oko i czekała na życzenie Naruto.
-Jedno życzenie... Nie mam pojęcia. -Przyznał blondyn po chwili. Zamyślił się. Jest lisim demonem, zna Kyuubi'ego no Kitsune, jak chcę wygląda przerażająco, na pewno zna ma wiele sztuczek...
-Wszystko co mogę zrobić, oprócz większej ilości życzeń. No dajesz. Co ci się marzy, w tej głowie. Kasa, siła, techniki, umiejętności, Kekkei Genkai... -Gdy ta zaczęła się rozkręcać z propozycjami, Lisi chłopiec jej przerwał.
-Kekkei Genkai? Każdy to wie, że trzeba mieć to we krwi! -Oburzył się Naruto. Chciała go oszukać!
-Mam do dyspozycji większość dostępnych Kekkei Genkai. Więc Limit Krwi. Jaki chcesz? -Lisica warknęła gniewnie i otworzyła drugie, lewe oko. Ziewnęła. Chciała sobie po tylu latach pospać sobie, ale domyślała się, że przez tego dzieciaka nie zaśnie szybko.
-Lie. Ja chcę... -Zamyślił się na chwilę. -Chciałbym zostać Hokage!
Wytrzeszczyła na swojego rozmówce jasne oczy. Akuma no Akatsuki nie wiedziała, czy wolałaby teraz popełnić samobójstwo i mieć to z głowy.
-Czuwaj nad mną ojcze, bo przez tego dzieciaka do ciebie dołączę. -Pomyślała z bólem. -Wszystko co mogę, robaku. To nie leży nawet w moich kompetencjach.
-To... Pomóż mi zostać Hokage! Naucz mnie wszystkiego, bym się stał lepszym Hokage, niż wszyscy poprzedni! -Biała lisica zaniemówiła. Trafił sobie z życzeniem. Jedno życzenie, które prawdopodobnie zniszczy jej kolejne lata życia. Po chwili otrząsnęła się i zerwała na równe łapy.
-Nie ma mowy! Wszystko co chcesz, ale nie będę cię niańczyła przez jakieś... Minimum 20 lat! Mam lepsze rzeczy do roboty, niż robienie z dzieciaka Kage kraju Ognia! -Wiedziała, że jak się zgodzi to po niej. Pa, pa piękna wolności. Nawet nie poszła do gorących źródeł, a już musi niańczyć dzieciaka!
-Akumo, obiecałaś coś przecież. Możesz to zro... -Zaczął lis o dziewięciu ogonach z wyraźnym rozbawieniem.
-Nie kpij ze mnie Kyu i nie odzywaj się ! Lie, lie, lie! Nie będę męczyć się z jakimś dzieciakiem!
-Przysięgałaś. Ja siedzę w nim już 6 lat. 6 lat z istotą jedzącą wyłącznie ramen odkąd wyrosły mu mleczne zęby.
-A pije chodź trochę herbaty zielonej? -Spytała po chwili z szokiem wymalowanym na twarzy.
-Fu! Ja jej nie lubię! -Naruto sam odpowiedział jej.
-Jak możesz, niewdzięczniku! -Ryknęła, a ogon niebezpiecznie zafalował w powietrzu. Naruto cofnął się przerażony. Mały, uroczy lisek? Teraz krwiożercza bestia, to przy niej najukochańsze kociątko! -Zgodzę się na twoje widzi mi się, jeśli codziennie będziesz pił minimum jedną filiżankę zielonej herbaty. To nie dopuszczalne, jak można jej nie lubić! Jeszcze zmienię ci nastawienie, robaczku!
-... Yatta! Czyli się zgadzasz, Akuma-sensei? -Krzyknął z radości Naruto, złapał białego liska za futro i przytulił ją.
-Puść! Za dużo czułości, jak na całe moje życie! Robaku, puść natychmiast! -Wrzeszczała cały czas kiedy Naruto trzymał ją jak jakąś maskotkę do przytulania. Chodź wydawała się zdenerwowana, to tak naprawdę troszkę, ale tak troszeczkę cieszyła się z nowego ucznia.
________________________________________________________
Część pierwsza została napisana później niż druga. Do następnej! A ta notka ma 2004 słowa. Komentarze=notka. Ja piszę i wy coś napiszcie!
________________________________________________________
Część pierwsza została napisana później niż druga. Do następnej! A ta notka ma 2004 słowa. Komentarze=notka. Ja piszę i wy coś napiszcie!