czwartek, 17 września 2015

Akuma no Akatsuki- Demon Brzasku- Rozdział 5 cz.1 i cz.2

W poprzednich rozdziałach Demona Brzasku
  • Naruto ląduje w bardzo dziwnym lesie. 
  • Idąc za głosem znalazł świątynie z tajemniczym reliktem. 
  • Przez nieuwagę uwalnia nieznaną mu siłę; Demona Brzasku. 
______________________________________________________
  Po zamknięciu oczu blondyn, stał już w pomieszczeniu z wodą po kostki. Spojrzał wyżej i zrozumiał, że znalazł się pod wielkimi wrotami, które były zamknięte. Rozejrzał się dookoła szukając czegokolwiek. Nic nie znalazł.
  -Ta maskotka mnie wykiwała... -Mruknął obrażony i już miał iść, gdy coś warknęło groźnie.
  -Ta maskotka, to moja siostra dzieciaku. Lepiej by o tym nie słyszała... 
  Ledwo to powiedział, a Naruto szybko odwrócił się i ujrzał ogromnego, rudego lisa z czerwonymi jak krew oczami. Lis siedział za kratami, a po jego stronie wrót leżały ogony. Naruto nie mógł policzyć ich dokładnej ilości. Zaraz chłopiec się skrzywił bo usłyszał lekko stłumiony wrzask ,,lisiej maskotki".

  -Ja ... da... mas...otkę, zap...ny fu....aku! -Wrzeszczała niezrozumiale.
  Chodziło jej o ..Ja ci dam maskotkę, zapchlony futrzaku!"
  -Więc jesteś moim Jinchuriki, dzieciaku? -Bardziej stwierdził niż zapytał lis, kiedy zrobiło się trochę ciszej, chodź nadal było słychać wyzwiska w stronę wielkiego lisa.
  -Co wy macie z tymi robaczkami i dzieciakami, dattebayo?! Wszystkie lisy tak mają, czy co?! -Spytał bardzo głośno i wyraźnie Naruto. Lecz za chwilę coś sobie uświadomił. -Zaraz... Rodzeństwo?
  -Naruto Uzumaki wygrywa miano geniusza roku. Nie, chodź jesteśmy bardziej zżyci, niż rodzeństwo z tej samej krwi. -Lis myślał o poziomie inteligencji tego chłopca.
  -Hej! To jesteście w końcu rodzeństwem czy nie eee. -Naruto uciekło jedno słowo. Imię swojego rozmówcy.
  -Jestem znany jako Kyuubi no Kitsune. Moje prawdziwe imię poznasz jak zasłużysz dzieciaku.
  -Czym mam sobie niby zasłużyć, futrzaku?
  -Nie mów na mnie futrzak! -Ryknął lis i próbował złapać dzieciaka łapą, ale nawet nie sięgnął.
  -To ty nie mów na mnie dzieciak! -Mały szantażysta się robi z Naruto.
  Lis coś mruczał pod nosem o współczesnej młodzieży i złotym wychowaniu.
  -Ale czemu Kyuubi. Przecież dziewięcio ogoniasty lis zaatakował...

  Blondyn o niebieskich oczach coś zrozumiał, gdy podczas jego mowy lis podniósł wszystkie ogony. Naliczył ich dziewięć. Z zdziwienia źrenice się mu rozszerzyły i policzył ogony jeszcze raz. Dziewięć czerwonych, lisich ogonów.
  -Zaatakowałem Konohę sześć lat temu w dzień twoich narodzin. Pewien okropny człowiek mnie kontrolował, ale jest tak zły, że nie zasługuje na określenie człowiek. -Wyjaśnił krótko lis.
  -... Przecież 4th cię zniszczył, dattebayo! -Naruto coraz bardziej nie mógł uwierzyć.
  -Nawet on chodź był bardzo silny i był wstanie walczyć przeciw mnie to nie dałby rady mnie pokonać. Zapieczętował mnie w swoim nowo narodzonym synu...
  -Skoro cię zapieczętował w swoim synu, to czemu... Nie... To nie możliwe!
  -Trzeci powiedział ci, że to ja zabiłem twoich starych i jest to prawda. Nie powiedział ci tylko, że jesteś synem jego następcy. A teraz chcę spać. -Lis skończył wywód i obrócił się grzbietem do Naruto. Ten coś wrzeszczał, ale zaraz otworzył oczy i ujrzał ścieżkę, którą wszedł do lasu.

  Chłopiec wstał i stwierdził, że lasu nie ma, a on leżał na ścieżce, pewnie zmęczony zemdlał i mu się to przyśniło...
  -To co robaczku. Dasz mi może jakieś mięsko do zjedzenia? -A może i nie. Popatrzył w stronę drogi powrotnej; na niej dreptał już tylko lis z jednym ogonem.
  -Akuma? -Spytał Naruto myśląc, że jeszcze śpi.
  -Nie, kura! Jasne, że tak robaczku. A teraz po jakimś pół wieku siedzenia w ciasnej wazie mam ochotę na coś dobrego. -Zapowiedziała lisica machając puszystym ogonem.
  -Mam tylko w domu ramen z proszku.
  -Obowiązuje ta sama waluta, co ok. 50 lat temu?
  -... Chyba nic się nie zmieniła. Płaci się w jenach.
  -Wole ramen z lokalu, niż z proszku. Dam ci kasę, a ty mi kupisz. -Zaraz przed nią pojawił się zwój. Przyłożyła łapę i zaraz pojawiła się mała sakiewka, którą chwyciła w żeby i podała Naruto do ręki -Nie codziennie lisy kupują ramen. Pozwolę ci za resztę zjeść... -Popatrzyła się w stronę słońca. - Sądząc po położeniu słońca to wczesną kolacje.
  -Dobra, dattebayo!

  Naruto pozwolił lisicy siedzieć na ramieniu. Musiał przyznać, że była cieplejsza od szalika, który dostał od Staruszka Trzeciego. Jego ,,szalik" poprowadził go do znajomych uliczek i przez skróty znalazł się w Ichiraku Ramen. Jakoś ominął ludzi.
  -Ohayo staruszku. Cztery miso-ramen poproszę! -Przywitał się Naruto wchodząc do swojego ulubionego lokalu z zupką ramen.
  -Ohayo, już się robi. Apetyt masz dzisiaj co nie? A co to za zwierzątko, Naruto? -Zaczął rozmowę Teuchi, który już szykował porcyjki ramen.
  Naruto usiadł na krzesełku i położył na blacie lisice, która czekała na ramen. Nie było jej to na rękę, że musi postawić mu ramen. Z tego co się zdążyła dowiedzieć o Naruto, to on jest smakoszem ramenu.
  -Oczywiście. A ją znalazłem koło lasu. Trochę obrażalska, dattebayo!

Właściciel zaśmiał się i skończył gotować wywar zupki. Wywar miał gotowy jeszcze wcześniej, ponieważ Naruto codziennie tu jada i zawszę wie, o której godzinie przyjdzie zamówić jego danie.
  -Proszę oto cztery miso-ramen. A dla koleżanki specjalnie ciepła, ale nie za gorąca, by się nie poparzyła.
  Właściciel położył miskę przed białym lisem, który pierwsze popatrzył się z podziękowaniem na właściciela restauracji i zaczął jeść.
  -Dziękuje! Smacznego! -Powiedział Naruto, gdy pierwsza miska znalazła się przy nim.
  Później zjadł jeszcze osiem misek, ponieważ Teuchi z okazji urodzin nie przyjął zapłaty za cztery miski. Akuma zjadła tylko dwie miski i leżała z pełnym brzuchem na blacie. Zdążyła dawno odebrać swoje jeny, które miały być na jedzenie, ale skoro blondyn stawia kolacje, to nie będzie mu dawała pieniędzy. Później Naruto wyszedł z knajpki i zmierzał do domu. Ziewnął sobie i zagadał do lisicy.
  -A co będziesz teraz robić?
Akuma mruknęła i popatrzył na profil Naruto.
  -Nic. Teraz zamierzam się wyspać. -Odpowiedziała zwyczajnie. -Jesteś nie za wygodnym środkiem transportu. -Narzekała na niego.
  -Kup sobie tragarza! -Obraził się blondyn i spokojnie chwiał się, by wkurzyć lisice.

  Jednak po chwili ludzie odwrócili swe twarze w kierunku blondyna, który wrzeszczał. Lisica wbiła ostre jak szpilki pazurki w jego skórę. Złapał Akumę, która wypuściła jego ramię z swoich szpon, za ogon i ruszył jak najszybciej do domu. Naruto słyszał w głowie śmiech swojego ,,lokatora", który miał ubaw z swojej siostry. Ta fukała i drapała Naruto po ręce. Po długiej i pełnej zadrapań przechadzce Naruto wydrapał się przed drzwi swojego domu i je otworzył.
  -To moje mieszkanie. Nie posprzątałem he he. -Zaśmiał się od niechcenia, gdy lisica patrzył na niego ironiczną miną ,,Serio? Nie zauważyłam bałaganu".
  -Widzę. -Mruknęła zmęczona i zeskoczyła z Naruto, wkraczając na nieznane wody w tym wysypisku śmieci. Kartony po mleku, przeterminowane zupki w proszku... Akuma zastanawiała się jak ten dzieciak funkcjonował. Nie miał rodziców i cóż... Geniuszem nie jest. Weszła do kuchni i wyskoczyła na stół, by obejrzeć pomieszczenie z normalnej perspektywy.

  -Akuma... Kyuubi mówił, że moim ojcem jest 4th Hokage, ale to nie możliwe jestem...
  -Nieudacznikiem życiowym i beztalenciem. Wielu takich jest. Z zera do Hokage robaczku. Nie każdy to geniusz, niektórzy mają inne wartości niż moc. Chodź ta jest ważna, ale nie najważniejsza. Ważniejsze jest coś innego.
  -Co, dattebayo? -Naruto myślał sobie co to za rzecz ważniejsza od mocy.
  -Jest to... A jest to... To... -Specjalnie przeciągała odpowiedź, by wkurzyć blondyna.
  -No powiedz, dattebayo! -Niecierpliwił się Naruto.
  -To proste Naruto. Jak się nie ma znajomości to nawet nie myśl o stołku Hokage. (Mina Naruto w tym momencie- bezcenna)
  -... Niby to jest ważniejsze, dattebayo?!
  -Ano. I jeszcze twój sensei musi być uczniem Hokage, albo mieć z nim powiązania. Np.: Hokage-uczeń Hokage- uczeń, ucznia Hokage itp.
  -A kto był uczniem Hokage?
  -A ja wiem. Siedziałam koło 50 lat w starej wazie.
  Naruto usiadł na krześle przy stole.
  -Właściwie jak się tam znalazłaś?
  -To nie opowieść dla osoby w twoim wieku. Uwierz mi. Do dziś wie o tym zapewne kilka osób, którzy boją się wspominać moje imię. Dla bezpieczeństwa nazywaj mnie w obecności innych Akira.
  -To nie imię dla faceta, a nie...
  -Kobiety też noszą takie imię. -Warknęła mu w twarz.
  -Jesteś lisic...
  -Nie mów o rzeczach, o których nie masz zielonego pojęcia. Dobrze ci radzę.
  Akuma zeskoczyła z stołu i poszła do pokoju Naruto, szukać jakieś miejsca do spania. Zobaczyła nie pościelone łóżko, porozwalane i brudne ubrania oraz... Lepiej o tym widoku zapomnieć i zrobić porządek z rana. Jak ona zagoni go do roboty to będzie jeszcze z niego sprzątacz na piątkę. W podskokach pognała na nie pościelone łóżko.
___________________________________________________________
  -Wiesz, że winnam ci spełnić jedno życzenie. -Lisica wdrapała się na łóżko Naruto i usiadła na nim jak pies. 
  -Z jakiej racji? -Blondyn wszedł za nią do pokoju i nie wiedział o jakie życzenie jej chodziło. -A jeśli go nie spełnisz, dattebayo? 
  -Spełnię, spełnię. -Znudzona rozmową z blondynem, który miał bardzo mało wiedzy w swoim móżdżku, wyciągnęła przednie łapy do przodu i położyła na nich głowę. -O to się nie martw, dzieciaku. -Zamknęła oczy i myślała już o jakimś cieplutkim posłaniu, na którym by się położyła i udała do krainy słodkich snów, gdzie nie ma wkurzających blondynów. Nie! Oni są, ale już w marach sennych.
  -Przyrzekasz, dattebayo? -Naruto cały czas coś mówił. Jakby mówił coś mądrego, to by uszło, ale niestety nie dano mu większej inteligencji. A może miał ADHD? Tylko taką poważniejszą odmianę.
  -Przyrzekam na techniki mojego ojca, robaku.

   Naruto chciał już nawrzeszczeć na nią, za tego robaka. Przecież nie jest żadnym robakiem! A ona i tak musiała go tak nazywać. W końcu Naruto nie podniósł głosu, gdy uświadomił sobie, że ona nazywa go tylko robakiem, a  nie potworem, który zabił tylu ludzi sześć lat temu. I nie ma złych zamiarów. Może tak do niego mówi, ale i tak lepiej niż cała Konoha. 
  -Bardzo silne techniki. -Poprawiła się, gdy uświadomiła sobie poziom inteligencji sześciolatka. -Chodź jesteś dla mnie irytującym robakiem, to mnie uwolniłeś. Gadaj co chcesz. -Otworzyła prawe oko i czekała na życzenie Naruto. 
  -Jedno życzenie... Nie mam pojęcia. -Przyznał blondyn po chwili. Zamyślił się. Jest lisim demonem, zna Kyuubi'ego no Kitsune, jak chcę wygląda przerażająco, na pewno zna ma wiele sztuczek...
  -Wszystko co mogę zrobić, oprócz większej ilości życzeń. No dajesz. Co ci się marzy, w tej głowie. Kasa, siła, techniki, umiejętności, Kekkei Genkai... -Gdy ta zaczęła się rozkręcać z propozycjami, Lisi chłopiec jej przerwał. 
  -Kekkei Genkai? Każdy to wie, że trzeba mieć to we krwi! -Oburzył się Naruto. Chciała go oszukać! 
  -Mam do dyspozycji większość dostępnych Kekkei Genkai. Więc Limit Krwi. Jaki chcesz? -Lisica warknęła gniewnie i otworzyła drugie, lewe oko. Ziewnęła. Chciała sobie po tylu latach pospać sobie, ale domyślała się, że przez tego dzieciaka nie zaśnie szybko. 
  -Lie. Ja chcę... -Zamyślił się na chwilę. -Chciałbym zostać Hokage!

  Wytrzeszczyła na swojego rozmówce jasne oczy. Akuma no Akatsuki nie wiedziała, czy wolałaby teraz popełnić samobójstwo i mieć to z głowy. 
  -Czuwaj nad mną ojcze, bo przez tego dzieciaka do ciebie dołączę. -Pomyślała z bólem. -Wszystko co mogę, robaku. To nie leży nawet w moich kompetencjach. 
 -To... Pomóż mi zostać Hokage! Naucz mnie wszystkiego, bym się stał lepszym Hokage, niż wszyscy poprzedni! -Biała lisica zaniemówiła. Trafił sobie z życzeniem. Jedno życzenie, które prawdopodobnie zniszczy jej kolejne lata życia. Po chwili otrząsnęła się i zerwała na równe łapy. 
  -Nie ma mowy! Wszystko co chcesz, ale nie będę cię niańczyła przez jakieś... Minimum 20 lat! Mam lepsze rzeczy do roboty, niż robienie z dzieciaka Kage kraju Ognia! -Wiedziała, że jak się zgodzi to po niej. Pa, pa piękna wolności. Nawet nie poszła do gorących źródeł, a już musi niańczyć dzieciaka!
  -Akumo, obiecałaś coś przecież. Możesz to zro... -Zaczął lis o dziewięciu ogonach z wyraźnym rozbawieniem. 
  -Nie kpij ze mnie Kyu i nie odzywaj się ! Lie, lie, lie! Nie będę męczyć się z jakimś dzieciakiem! 
  -Przysięgałaś. Ja siedzę w nim już 6 lat. 6 lat z istotą jedzącą wyłącznie ramen odkąd wyrosły mu mleczne zęby. 
  -A pije chodź trochę herbaty zielonej? -Spytała po chwili z szokiem wymalowanym na twarzy. 
  -Fu! Ja jej nie lubię! -Naruto sam odpowiedział jej. 
 -Jak możesz, niewdzięczniku! -Ryknęła, a ogon niebezpiecznie zafalował w powietrzu. Naruto cofnął się przerażony. Mały, uroczy lisek? Teraz krwiożercza bestia, to przy niej najukochańsze kociątko! -Zgodzę się na twoje widzi mi się, jeśli codziennie będziesz pił minimum jedną filiżankę zielonej herbaty. To nie dopuszczalne, jak można jej nie lubić! Jeszcze zmienię ci nastawienie, robaczku! 
  -... Yatta! Czyli się zgadzasz, Akuma-sensei? -Krzyknął z radości Naruto, złapał białego liska za futro i przytulił ją.
  -Puść! Za dużo czułości, jak na całe moje życie! Robaku, puść natychmiast! -Wrzeszczała cały czas kiedy Naruto trzymał ją jak jakąś maskotkę do przytulania. Chodź wydawała się zdenerwowana, to tak naprawdę troszkę, ale tak troszeczkę cieszyła się z nowego ucznia.
________________________________________________________
 Część pierwsza została napisana później niż druga. Do następnej! A ta notka ma 2004 słowa. Komentarze=notka. Ja piszę i wy coś napiszcie! 

środa, 9 września 2015

Przepraszam!

He he... Kolejna część Akuma no Akatsuki się nie pojawi, ponieważ zgubiłam pendrive'a . Postaram się znaleźć go jak najszybciej. Obiecuje, że rozdział będzie dłuższy. Może się rozpisze na 1200 słów? Spróbuje dopisać dalszą część. Już piszę też historię z Madarą. Jak nie znajdę pendrive'a to dodam rozdział z tej historii.

piątek, 4 września 2015

Akuma no Akatsuki- Demon Brzasku- Rozdział 4

W poprzednich rozdziałach Demona Brzasku
  • Lisi chłopiec zgubił się podczas ucieczki przed prześladowcami. 
  • Szukając drogi powrotnej, polazł w całkiem innym kierunku i dotarł pod dziwny las. 
  • Usłyszał głos, za którym poszedł i znalazł się pod świątynią. 
  • Ten sam głos każe mu otworzyć jakąś przestarzałą wazę. 
----------------------------------------------------------------------------
  Niebieskooki blondyn stał jakieś dziesięć kroków od wazy, która znajdowała się na środku świątyni. 
  -Na co czekasz? -Spytał głos, wyraźnie lekko zirytowany. 
  -Nie wiem jak... -Odpowiedział ostrożnie Lisi chłopiec, szukając wzrokiem źródła głosu. 
  -Po prostu podnieś pokrywę i po sprawie... - Wyjaśnił kobiecy głos trochę milszym tonem. 
  -Głosie? ... Głosie!? -Zawołał chłopiec, ale nikt mu nie odpowiedział. 
  Przez chwilę nic nie słyszał, a później zabrzmiał dźwięk srebrnych dzwoneczków, które grały co chwile swoje melodie. -Po co poszedłem, za jakimś dziwnym głosem, trzeba było iść do domu. -Pomyślał i spojrzał jeszcze raz na wazę. Błyszczała w świetle ozdobnych i wiszących pod sufitem lamp. Kusiła, by ją otworzyć. Chłopak zrobił kilka kroków i jakiś metr przed ciemnym stoliczkiem...
  BACH! TRACH! APSIK! Niebieskooki kichnął oraz kaszlnął z nadmiaru kurzu, który unosił się teraz w powietrzu. Zakrył sobie natychmiast usta i nos rękawem. Otworzył po chwili oczy, które zamknął, jak upadał na ziemię i się z lekka przeraził. To co unosiło się w powietrzu, to nie był kurz, ale szary dym. Kiedy ten opadł zobaczył, że waza jest rozbita i nie ma tych dziwnych, czarnych znaczków.
  -Robaczku! Mówię do ciebie! Popatrz tymi ślepiami w dół!
  Chłopiec o lisich wąsach, aż podskoczył kiedy przed nim, a raczej przed jego nogami stał biały lis o jasno-fioletowych oczach. W powietrzu machało aż... Zaraz... Dajmy mu policzyć... Dziesięć ogonów.
  -Głuchy jesteś czy co? -Spytał... lis!
  -Co to, dattebayo! -Wrzasnął blondyn i cofnął się nagle. A co nagle to po diable wylądował na ziemi plackiem, że aż huknęło. Lis skrzywił mordkę od hałasu.
  -Niezdara z ciebie, robaczku. -Stwierdziła i przeskoczyła z gracją przez kawałki potłuczonej wazy, bliżej dziecka.
  -Zaraz... Co masz z tym robaczkiem? Nie jestem żadnym robaczkiem! I kim jesteś!
  Lisica, jak sądząc po głosie; popatrzyła na niego kątem swoimi oczami. Kolor tęczówek był przedziwny. Jasny fiolet, wymieszany z białym. Dziwny i piękny za razem. 
  -Za dużo pytań, ro... Jak się nazywasz, człowieku? -Przerwała pierwszą część zdania, ale można było się domyślić co chciała powiedzieć. W tym czasie chłopiec już wstał z podłogi. 
  -Naruto Uzumaki! -Zawołał do gadającej lisicy i przykucnął przed nią. -Czym ty jesteś, dattebayo? -Spytał przyglądając się białemu lisowi bardzo uważnie. Cztery łapy, ogony, głowa, tułów i porośnięty. Niby nic niezwykłego, a gada. 
  -Ja? Jednym z największych i najpotężniejszych demonów! -Zaśmiała się lisica. -Tacy jak ty zwą mnie Akuma no Akatsuki! Zapamiętaj to imię dobrze! Bo tak nazywa się największy koszmar świata i wszystkich shinobi! -Zawołała z nieukrywaną dumą. 
  Naruto rzucił jeszcze raz okiem na zwierzątko, od głowy do łap i zmarszczył brwi. 
  -Nie wyglądasz nawet strasznie. Co najwyżej uroczo. -Stwierdził. -Co możesz mi zrobić? Podrapać pazurkami, dattebayo? -Naruto wybuchł śmiechem. 
  -Ty nędzny robaku, nie chcesz wiedzieć co mogłabym ci zrobić! -Warknęła wściekła i odwróciła się od swojego rozmówcy, trącając mu nogi swoim puszystym ogonem. 
  -Jaki robak, dattebayo!? -Fuknął w odpowiedzi blondyn i chciał ją złapać za falujący ogon, ale odskoczyła na półtorej metra, od ręki Naruto. 
  -Ludzie są plagą tej planety, jak robaki. Sami niszczą porządek świata i jeszcze narzekają... 
  -Nie rozumiem ciebie! -Naruto przerwał jej, a ta popatrzyła się na niego z irytacją. -Pierwsze słyszę twój głos w głowie i myślę, że zwariowałem, później prowadzisz mnie w jakiś ciemny las. Następnie każesz otworzyć mi ten wazon, ale w końcu go rozbijam i ty się tu pojawiasz, jak gdyby nigdy nic i nawet nie podziękujesz! -Zakończył swój wywód niebieskooki. 
  -Dziękuje, robaczku. -Chciała podziękować z obojętnością w tonie głosu, ale było słychać wyraźnie, jaka jest zła. -Na przyszłość. Nigdy mi nie przerywaj, robaku! Nikt nie kazał ci iść i nie mówiłam nawet do ciebie. 
  -To niby do kogo!? -Naruto był w tej chwili bardziej oburzony, niż kiedy dowiedział się, że właściciel Ichiraku Ramen wyjechał na wakacje i przez ponad miesiąc musiał jeść zupki z proszku. Niby mógł zjeść wtedy ramen gdzie indziej, bo go wyrzucali i wyzywali, gdy pojawiał się w jakimś lokalu. 
  -Do mnie, Naruto. -Zabrzmiał w głowie Naruto mocny, basowy głos. 
  -Wreszcie ktoś normalny się odezwał. -Mruknęła pod nosem i odwróciła się z powrotem do Naruto, pokazując ząbki w lisim uśmiechu. -Witaj Kyu, ileż to lat minęło od naszej ostatniej rozmowy przy dobrej, zielonej herbatce? -Zaćwierkała, a chłopiec obejrzał się za siebie szukając drugiej osoby, za sobą. Taktownej nie znalazł. 
  -Będzie z przeszło 50 lat, jeśli masz na myśli naszą ostatnią rozmowę w Dolinie Końca, Akumo. 
  -Zaraz, zaraz, dattebayo! Kto to mówi? -Blondyn zerwał się z przysiadu, wyszukując dalej trzeciego rozmówcy. Kolejny zwierzak siedzący w jakimś naczyniu? Nie... Nie ma więcej wazonów z dziwnymi znakami. 
  -Wejdź do swojej podświadomości i się przekonaj. 
  -Jaka znowu podświadomość?! -Naruto, który dopiero dziś obchodzi swoje szóste urodziny nie znał znaczenia tego słowa. 
  -Kyu chodziło o twoją głowę. Wejdź w swój umysł; zamknij oczy. Jakiś ty nie pojęty. -Lisica zadrwiła z nieskończonej wiedzy Naruto, który po prostu patrzył się na małego, niegroźnego demona. 
----------------------------------------------------------------------------
  Na początek... Tak się rozpisałam w tym rozdziale, że starczyłoby na dwie notki. Przystopowałam kiedy miałam nieskończony szkic i rozpisywałam dialogi... Wtedy było jakieś 1300-1400 słów? Coś za dużo, jak na jeden rozdział, więc mam już kawałek 5 rozdziału z tej części opowiadana. W między czasie zaczęłam obmyślać kolejność wydarzeń z prawdopodobnie... Nazwy jeszcze nie mam. (Ta jasne... Naprawdę jakaś jest, ale niedopracowana. Kyuubi: Naprawdę? A nie przypadkiem zbyt głupia? Wracaj z powrotem do opowiadania! <Misja Wykopać Lisa: Wykonana>) Ogólnie to będzie jedna historia podzielona na trzy główne części z jakimiś filerami (Bójcie się! <Krzyk jak z horroru>). Pierwsza- Akuma no Akatsuki. Opowiadająca o tytułowym Demonie Brzasku, córce Mędrca Sześciu Ścieżek. Druga- Chimamire no Tsuki- Krwawy Księżyc. Ta już się będzie tyczyć Madary i Hashiramy oraz całego tego bajzlu, związanego z powstaniem Konoha no Sato. Forma narracji: Wspomnienia w 3 os. liczby pojedynczej. Szykujcie się na niezwykle zacięte pojedynki na słowa. Do... Może wyrobie się przed 8.09? Muszę już zakuwać na matematykę i przeklętą fizykę. Macie jeszcze takiego fajnego lisa o dziewięciu ogonach. 

I don't watch mech anime so here's a Baby Kurama from Naruto!!
 Kurama jako pupil do przytulania. Czy ma szansę na pierwsze miejsce wśród najsłodszych zwierzątek w Konoha? No raczej... 

niedziela, 30 sierpnia 2015

Akuma no Akatsuki- Demon Brzasku- Rozdział 3

W poprzednim rozdziale Demona Brzasku:

  • Kilku wyrostków uwzięło się na blondyna, w okół którego dzieją się wydarzenia w drugim rozdziale Akuma no Akatsuki
  • Ten sam chłopiec zgubił się nie wiadomo gdzie i teraz szuka drogi powrotnej do Ichiraku Ramen. 
----------------------------------------------------------------------------
  Blondyn kręcił się po podejrzanie pustych uliczkach. 
  -Przecież wszyscy pewnie poszli na festyn. -Pomyślał i szedł przed siebie. Żołądek upominał się o swoje, wręcz wołał o jakiekolwiek żarcie. Ramen mogło poczekać. Wolał położyć się spać bez kolacji, niż z ogromnymi siniakami i krwawiącymi ranami; często bolącymi z powodu piasku czy żwiru, który przypałętał się do nieodkażonej rany. Tyle razy bywał ranny i tylko kiedy tracił przytomność, budził się w szpitalu. Nigdy nie dostał od żadnej pielęgniarki znieczulenia, chodź widział, że podawały tą substancje starszym od niego dzieciom, w lepszym od niego stanie. Zawszę posyłały wtedy sztuczne uśmiechy. Do niego tylko najwyżej obojętny wyraz, chodź to były jednorazowe przypadki. W większości były to spojrzenia nienawiści i mówiące: Jak zrzucisz się z mostu, to zatańczę z radości na twoim grobie, jeśli ktoś ci jakiś postawi. Jego przemyślenia przerwało burczenie w brzuchu. Będzie musiał jakoś dojść do domu. Tylko znajdzie jakąś nazwę ulicy czy coś. Daleko przed nim zauważył jakiś pusty plac. Natychmiast tam ruszył przyśpieszając kroku, wypatrując drogowskazu. I chyba znalazł, ale jakoś ktoś nie umiał pisać wyraźnie. Zrobił szybką wyliczankę (Genin, Chunin, Jounin, Hokage itp.) i poszedł w wylosowanym kierunku; nie mają za grosz pojęcia gdzie może iść. Może akurat trafi gdzieś koło centrum Liścia.

  Kilka minut i skurczy głodnego żołądka później stwierdził, że Wioska Ukryta w Liściach jest w drugą stronę. Jakoś trafił poza obrzeża Konohy. Potwierdziło się to, gdy znalazł się przed czymś w rodzaju wielkiej, zielono-ciemnej gęstwiny składającego się drzew o bardzo dziwnych kształtach. Żadne nie było proste jak normalne drzewa rosnące niedaleko pól treningowych. Przypominały niezdecydowane, ponieważ raz rosły w lewo, drugi raz w prawo. Jeszcze inne wyginały się ku ziemi. Niebieskooki nigdy nie widział tak dziwnego zbiorowiska drzew. Ale co robią, tu te drzewa? Ktoś musiał je tu posadzić, bo chłopiec nie uwierzy, że tak same z siebie tu się zasiały.

  Zauważył też na ziemi, zarośniętą już od dawna ścieżkę, która prowadziła zapewne kiedyś w głąb gęstwiny, ale drzewa całkowicie uniemożliwiły cal powstania kamiennej dróżki. Odwrócił się plecami do lasu i już miał odchodzić, gdy zawiał wiatr; usłyszał wtedy głośny szelest liści oraz gałęzi uderzających o siebie. Natychmiast spojrzał w tamtą stronę i zaniemówił z wrażenia. Drzewa jak jakieś pędy odwijały się z swoich miejsc, ukazując dalszą część ścieżki. Dalej widział tylko cienie i kilka promieni światła, które padały przez koronę drzew. Chciał już się wycofać, ale coś go zatrzymało. Dźwięk dzwonków i wołanie; cichy szept w jego głowie. Tak cichy, że uznałby to normalnie, za urojenie. Nie... Ten głos był zbyt realistyczny. To pewne.

  -Chodź... Chodź...  Chodź... -Szeptał dalej kobiecy głos. Delikatny i tak tęskny, że blondyn zaczął poważnie myśleć o wizycie u lekarza od normalnych inaczej. A może to nie jakieś jego urojenia? -Idź dalej... -No... Skoro tak nalega, to czemu by nie? (Zasada na przyszłość 1# Nie słuchaj podejrzanych głosów w głowie, tylko udaj się do specjalisty dla normalnych inaczej.)
  Chłopiec zaciekawiony głosem wszedł na ścieżkę. Nie zauważył nawet zarośniętej już mchem tabliczki z czarnym napisem ŻYWYM WSTĘP WZBRONIONY (Zasada 2# Czytaj tabliczki, nawet jeśli nie umiesz czytać.) i ruszył nią w głąb zarośli. Po kilku krokach drzewa za nim zamknęły wejście, którym szedł. Chciał wrócić tą samą drogą, ale ta zniknęła jak kamfora. Wyglądało na to, że ścieżki  za nim nigdy wcześniej tu nie było. Chłopak o lisich wąsach przeraził się nie na żarty i przełknął nerwowo ślinę. Miał w głowie tylko jedną myśl. A raczej dwie, które brzmiały wyjść z tond i  jak najszybciej. Zaraz po nich pojawił się tajemniczy głos, który ponownie za hipnotyzował go i przekazał mu bezwzględny rozkaz.

  -Idź przed siebie... Przed siebie... -Teraz głos zabrzmiał jak echo, powtarzając koniec zdania. Lekko zamroczony ruszył zgodnie z prośbą głosu. Przed siebie... Jak długo iść trzeba w tym kierunku?
  Jakoś im dalej w las, tym bardziej stawał się senny. Myślał o tym, by położyć się pod jednym z drzew i zasnąć w błogim spokoju. By rana już nie piekła...
  -Nie daleko... Jeszcze nie daleko... Nie zasypiaj... -Ciągle powtarzał głos. Najwięcej razy to; Nie zasypiaj. Trochę to dziwne, że towarzyszy temu słodki dźwięk dzwoneczków i wiatr. Skąd w lesie dzwonki i wiatr? Bardzo dziwne. (A głos w głowie to normalka.)

  Już miał jakoś wątpić w swoje zdrowie psychiczne ale stwierdził, że poczeka z tym trochę. Przez mniej gęste korony drzew ujrzał światło, ale nie dzienne, jakie powinno być, tylko księżycowe. I blady księżyc w pełni. Idealny do snu.
  -Ten ramen na szybko podczas obiady, to pewnie było przeterminowane. -Pomyślał i uśmiechnął się jak mysz do sera, że ma wyjaśnienie. Zjadł ramen, położył się spać i to mu się śni. To sen osoby chorej na żołądek. Tylko... Spojrzał na rany na rękach i jakoś uśmiech zszedł mu z twarzy. -Ale we śnie nie można sobie zrobić rany. -Kilkoma słowami wrócił do punktu wyjścia.
  -Czemu stoisz?... Idź dalej... Dalej... -Ok. Znów delikatny podmuch powietrza i melodyjka dzwonków. Po co myśleć, skoro można spełnić prośbę tajemniczego głosu, w podejrzanym lesie?
  Gęstwina już nie rosła jedna na drugiej. Widział przed sobą początek zielonej polany i drewniany budynek. Przyjrzał się wyraźnie ignorując kolejne wołanie żołądka o posiłek i ziewanie. To nie zwykły budynek. Na środku polany znajdowała się mała świątynia w jasnym kolorze, która oświetlała mroczną okolice lampionami. Obok wejścia, na otwartych drzwiach wisiały srebrne dzwoneczki, które wraz z wiatrem zagrały znaną blondynowi melodię. To z tond słyszał te dzwoneczki, ale głos...

  - Wejdź do środka... -Szybko nakazał głos; trochę głośniej, ale nadal cicho. I nie brzmiało to jak rozkaz. Nadal zawierało to przyjazny ton. Posłusznie posłuchał głosy. Sam nie wiedział dlaczego się słucha. Możliwe, że prosi, nie krzyczy na niego, mówi tak uspokajająco... Wszedł po dwóch schodkach i ruszył przez drzwi do wnętrza świątyni, w której rozpaliły się białe lampy.
  W środku świątyni rządziły trzy kolory. Najwięcej czarnego i białego, a później czerwony. Pod  czarno-białymi ścianami i nie tyko, stały różne rzeczy. Na półce po prawej leżał długi miecz z białą klingą; ozdabiany czarnymi i czerwonymi kamieniami. Po przeciwnej stronie białe, damskie kimona z czerwonymi kwiatami. Najciekawszy przedmiot był na środku. Przedmiot ten miał inny kolor, niż wszystko w tym pomieszczeniu. Niebieska mała waza z białymi, prześlicznymi kwiatami i czarnymi znakami, przypominających shurikeny.

  -Otwórz ją... -Znowu tajemniczy głos o coś go poprosił. Nie mógł odmówić.
  -A-a-ale co? -Spytał trochę drżącym, niepewnym głosem. Czekał na odpowiedź niedługo. Sekundę, może półtorej.
  -Wazę... Niebieską wazę... Otwórz pieczęć... 
----------------------------------------------------------------------------
  Napisałam to! Dokładnie 1049 słów! Miał być krótszy, ale chyba lepiej taka forma? Jeszcze to dostosuje. Miałam taką wenę i taką górę żelków o smaku zielonego jabłka, że napisałam. Normalnie Caramelldensen'a tańczę z radości. I mam część kolejnego rozdziału. Jakieś... 18 linijek tekstu? Rozdział pojawił się w terminie i jestem z tego niezmiernie zadowolona. Oby tak dalej, bez spóźnień. Proszę o komentarze, bo wiem już, że ta historia ma jakikolwiek sens się pojawiać w nieskończonym morzu internetu. Z komentarzy wynika, że większość ciekawi tematyka. Córka Mędrca, jej rodzeństwo itp. Wszystko co w tej historii będzie upchane w możliwe jak najlogiczniejszą całość, a jak nie to będzie to bardziej nielogiczne, niż ostatnie rozdziały Naruto. I znowu przeklęte filery w anime! Rany boskie! Dość filerów! Ja rozumiem, że nie zabija się kury znoszącej złote jajka, ale to przesad!... Mały spojler do opowiadania- Nasz Demon Brzasku w ciągu dwóch-trzech rozdziałów zacznie nie na widzieć koloru pomarańczowego. Do następnej notki, czyli do 4.09!


wtorek, 25 sierpnia 2015

Akuma no Akatsuki- Demon Brzasku- Rozdział 2

  Rozdział pisany z dedykacją dla czytelnikach tego bloga. 
----------------------------------------------------------------------------
6 lat później...
  Była popołudniowa godzina. Słońce już dawno zmierzało po nieboskłonie, w stronę zachodu. Kolejna szósta już rocznica, tragicznej nocy, której nastąpił atak lisa o dziewięciu ogonach. Mieszkańcy zdążyli się za ten czas odbudować swoją ukochaną wioskę. Jak co roku obchodzili święto, upamiętniające Minato Namikaze. Bohatera, który poświęcił się dla Wioski Ukrytej w Liściach. W ten dzień i noc jedni obchodzili mniej hucznie i odwiedzali groby bliskich osób i poległych w walce z Lisim demonem; a drudzy świętowali i ogółem dobrze się bawili. No prawie...

  Tym wyjątkiem jest mały blondyn z trzema lisimi wąsami na policzkach. Miał takiego pecha, że urodził się akurat dziesiątego października. Nikt z wyjątkiem staruszka Trzeciego nie pamiętał o jego urodzinach. W tym roku dostał od niego zestaw kunai i shuriken'ów. A potem powiedział, że od przyszłego roku będzie mógł chodzić do Akademii ninja. Jeden krok bliżej do spełnienia swojego celu. Zostanie Hokage i przerośnie wszystkich poprzednich. Nawet Yondaime, które pokonał Kyuubi'ego. Przy okazji zdobędzie szacunek wszystkich mieszkańców w wiosce; a może od razu całego Kraju ognia? To jest dopiero myśl. Niebieskooki uśmiechnął się do siebie i ruszył w dobrym humorze, na kolacje do najlepszego miejsca w całej Konohagakure. Baru Ichiraku Ramen, gdzie staruszek Teuchi robi nie byle jakie ramen, ale najlepsze na całym świecie. Tylko dwie ulice stanowiły przeszkodę, by dotrzeć do upragnionego miejsca. Chodź wydawało mu się, że wypije cieplutki wywar zupy już za kilka minut, to dość grubo się przeliczył. Usłyszał kilka słów, które zapowiadały bardzo znany mu scenariusz.

  -To ten lisi demon! -Zawołał jeden z mieszkańców, kiedy odwrócił się w stronę ulicy i dostrzegł idącego blondyna. Jego koledzy popatrzyli w tą samą stronę, Ich miny wyglądały tak, jakby widziały właśnie najgorszą rzecz w ciągu całego ich życiu. Krzywe miny pokazujące uczucie, tak znane chłopakowi o lisich wąsach na policzkach; odrazę skierowaną do niego.
  -Jak śmie chodzić dzisiaj po ulicy, jak gdyby nigdy nic! -Dopowiedział jakiś czarnowłosy mężczyzna, ubrany w typowy strój shinobi z opaską Konohy na szyi i zieloną kamizelką chuunina.
  -Właśnie! Pokażmy demonowi, gdzie jego miejsce! W grobie! - Mam kłopoty. Lepiej będzie jak zniknę im z oczu. Zapewne tak pomyślałby obiekt rozmowy mieszkańców, ale jakoś wolał uciekać, niż stać jak kołek i myśleć co zrobi za moment.

  Chłopiec biegiem ruszył jak najdalej od wściekłej grupki, która natychmiast pobiegła za nim. Jak długo ledwie sześcioletnie dziecko może uciekać przed dorosłymi. Dorosłymi będącymi już profesjonalnymi ninja; z rangą wyższą niż chunin. Uciekający dzieciak mijał idących powoli na festyn. Mijał to trochę złe słowo. Bardziej trafne to słowo wpadał... Co chwilę powtarzał Przepraszam i patrzył do tyłu czy shinobi, którzy go gonili, zgubili się w tłumie ludzi. Popatrzył w prawo i natychmiast skręcił w mniejszą uliczkę z nadzieją, że tam się ukryje za jakimiś pustym kartonem, Trochę się przeliczył. W ciemnej uliczce pomiędzy domami, nie było żadnego miejsca ukrycia. Całkowicie pusta przestrzeń. Blondyn zwolnił na chwilę i rozglądał się na około.

  -Gdzieś tu pobiegł ten przeklęty lis! -Głos jednego z ninja od razu go ruszył i mając coraz mniej siły, pobiegł w jego zdaniem bezpieczniejsze miejsce; uliczkę na końcu wioski, która była prawie nie zamieszkiwana.
  Cały czas prosto, później w prawo i skoczyć przez ciemnobrązowy płot. Niby prosta trasa, ale tylko w teorii. Gdy miał już skoczyć z samej góry płotu, na dół zobaczył cienie grupki ścigających go. Nie czekał na żadne oklaski, bo już za chwileczkę leżał w dziwnie wykrzywionej pozie na ziemi. Był już zmęczony, a zostało mu jakieś 400 metrów do celu. Nie patrząc do tyłu i na zranione nogi oraz posiniaczone w kilku miejscach ręce; podniósł się i ruszył dalej, o wiele wolniej niż na początku ucieczki. Cały czas słyszał wyraźnie odgłosy obuwia, uderzającego o twarde podłoże. Skręcił w ślepą uliczkę i dostrzegł tam pojemniki na śmieci, przepełnione, czarne worki i kilka zgniecionych pudełek z twardej makulatury. Skoczył za kosz i zasłonił się kilkoma kartonowymi pudłami. Chwile później shinobi,  którzy go ścigali pobiegli nie wiadomo gdzie.

  Wyszedł z kryjówki, odkładając na bok pudełko i usiadł pod ciemną ścianą, by odpocząć sobie po ucieczce. Zastanawiał się prawie, ze łzami w oczach dlaczego mieszkańcy wioski tak go nienawidzą i krzywdzą go. Mógł powiedzieć to Trzeciemu, na pewno, by go wysłuchał i ukarał tych ludzi. Wytarł rękawem zbierające się w kąciku oka łzy. No, ale nie mógł mu powiedzieć. Pewnie był zbyt zajęty na tak błahe rzeczy. Jeszcze na głowie miał dzisiejszy festyn. Wstał i już chciał ruszać do Ichiraku Ramen. Jak wstał, tak się nie ruszył i z lekkim przerażeniem stwierdził, że to nie ta trasa, którą zazwyczaj ucieka. Całkiem inne miejsce, od tego, które zna. Myślał, z której strony przyszedł. Przychodziło mu to z trudem, ponieważ nie przyglądał się trasie ucieczki, więc wybrał jego zdaniem jedną z ścieżek i ruszył nią przed siebie.
----------------------------------------------------------------------------
  Dzięki za komentarze z poprzednich dwóch notek. Rozdział powstał podczas słuchania TEGO. Samotna mam nadzieje, że tobie i innym będzie się tak samo czytało przyszłe notki. Jak pojawi się więcej dialogów, to notki powinny być dłuższe. Z polskiego, to ja tak szerze to mam najczęściej +4. Zazwyczaj przez moje pomyłki. A tak przy okazji przepraszam za pomyłkę z AMBU zamiast ANBU. Poprawiłam tego delikwenta. Do następnej notki, która będzie miała premierę za kilka dni ok. 30.08 I wreszcie pojawi się narratorka z prologu! Już mam zrobiony pierwszy szkic, bo mam kilka etapów pisania. Oto one: 

  1. Szukanie jakiś piosenek na min. 1,5 h. Najlepiej powerful i most beautiful. 
  2. Pomysł i zapisanie go w kilku słowach np.: do Rozdziału 1- Kyuubi, atak, Konoha, śmierć Minato. (Kilka słów i mam całą notkę)
  3. Rozwinięcie z opisami i dialogami. (Pisze zazwyczaj najwięcej od piątku do niedzieli.)
  4. Ostatnie poprawki, uzupełnienia i dopisanie informacji pod notką. 
  5. Publikacja w godzinach wieczornych. Ok. 6-9. (Korzystam z kalendarza google i zapisuje takie rzeczy.)
Przypominam, że za 7 dni kończą się wakacje! Szalejcie, bawcie się dobrze i przeczytajcie nowy rozdział w tym ostatnim tygodniu wolności. Śpieszmy się kochać wakacje, tak szybko odchodzą. No to pa! 

środa, 12 sierpnia 2015

Akuma no Akatsuki- Demon Brzasku- Prolog

  Popołudnie... Oni... Wykrwawili się na śmierć. Nic nie mogłam zrobić. Kiedyś tak piękne, zielone tereny z licznymi lasami i łąkami zostały całkowicie zrównane z ziemią; tworząc smutny dla oka krajobraz. Zero życia. Oni wszystko zniszczyli, walcząc przeciw sobie. Brat przeciwko bratu. Tylko ja; przy ich martwym ciałach. Jedyna żywa istota w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. A może i nie... Gdzieś za horyzontem leci czarny jak noc kruk. Jak najdalej od tego miejsca; miejsca tragedii. Nie mogę już płakać, ale nadal płacze z rozpaczy. Chcę mi się jeszcze bardziej płakać, lecz za niedługo skończą mi się łzy. Już tylko płacz mi pozostał. Marzenia, cele, plany. Rozsypały się w proch. Oni nie żyją. Zabili się nawzajem... Nie ma już ich. Teraz jedynie żyją w moich wspomnieniach, zwykłych obrazach. Patrzę martwym wzrokiem na mych ukochanych braci. Katana mego najstarszego brata wbita w serce drugiego...

  Indra, czyż musiało się tak skończyć? Czy musiałeś dać się złapać w szpony nienawiści i zemsty? Mogłeś być inny. Mogłeś stanąć po jego stronie. Mogłeś stać się następcą naszego ojca, obok Asury. Mogłeś, ale wolałeś zemstę. Zasmakowałeś w słodkim smaku zemsty, który był przepełniony goryczą. Mój bracie... A ty Asuro nie mogłeś nic zrobić? Chcieć to móc. Pokazywałeś ludziom drogę ojca, oni cię uwielbiali. Choć mnie nienawidzili, ty ich przekonałeś, że jestem dobra, że mam wartość. Że nie jestem Kaguyą ani Juubim. Choć dobrze wiedziałeś, że byłam, jestem i będę jego częścią, razem z dziewiątką Bijuu. Jesteśmy czym innym niż Juubi'm. Jesteśmy inni. Nie jesteśmy bezuczuciowymi demonami, mamy uczucia. Lecz tylko ja mam stałą formę człowieka. 

  Ty Asuro mnie pokochałeś. Chciałeś być zawszę najlepszym starszym bratem, broniłeś mnie też przed Indarą. Indaro... Czemu mnie nienawidziłeś? Sądziłeś, że jestem potworem. Chciałam cię uchronić przed złem w twym sercu. Czara goryczy została przelana, kiedy Asura został następcą naszego ojca choć był młodszy. Nie wytrzymałeś. Ojciec skonał, a ty odwróciłeś się od nas. Matka płakała, błagała cię, byś został. Asura próbował się zatrzymać. Ja próbowałam. Zwróciłeś moc swych oczu przeciw mnie. Chciałeś wtedy mnie zabić. I udało ci się. Zabiłeś mnie, ale ja nie umieram. Odradzam się. Moje ciało odradza się, wraz z wspomnieniami z poprzednich wcieleń. Za każdym razem. Wszystkie wspomnienia przelatują mi przez umysł. Stoję i obserwuję. Ja nie zapominam. Nigdy nie zapomnę. To tak boli. Tak bardzo cierpię. Teraz będę widziała waszą śmierć za każdym razem... Aż po kres istnienia chakry... Aż będę mogła opuścić ten świat i do was dołączyć...

  Wycieram rękawem mojego białego kimona łzy z twarzy. Rozmazując przy tym krew mych braci. Mam ją na rękach, na rękawach, krew podobna mej, ale tak inna. Ludzka... Wkładam lilię z mojej chakry w ich dłonie, zastanawiając się co zrobić z oczami Indry. One są za silne. Jego rodzina będzie chciała je mieć. Zniszczyć ich się nie da. Trzeba je ukryć. Najciemniej pod latarnią. Poprawiam kwiaty, które nigdy nie zwiędną. Sięgam ręką po oczy Indry. Zabieram je i pieczętuje. Tam gdzie nikt ich nie weźmie bez mojej wiedzy. Odsuwam się kawałek i wstaje poprawiając białe kimono z krwawymi śladami. Patrzę się jeszcze chwilę na tą dwójkę. I tak ten obraz będzie moim wiecznym koszmarem. Zamykam oczy i przywołuje w myślach korzenie drzew. Owijają się wokół miejsca, gdzie leżą ciała, tworząc swego rodzaju grób. Całe życie prawie przeciw sobie walczyli. Niech śnią snem, z którego się nie obudzą...

  Otwieram oczy i patrzę w stronę czerwonego słońca, ustępując miejsca księżycowi. Odwracam się od niego i idę prowadzona przez księżyc; przeklęty księżyc; pozostałość po Juubim. Nienawidzę go, nienawidzę siebie, tak bardzo nienawidzę... Obchodzę jak najdalej od tego miejsca. Po co nieść pokój, który zostanie zniszczony przez osoby podobne z charakteru do Indry? Tak trudno utrzymać pokój, tak łatwo go zniszczyć. Kto posłucha teraz demona? Nikt nie widzi już we mnie tego co kiedyś widział Asura, ojciec, matka. Teraz stałam się kimś, kogo nie chciałeś zobaczyć Asuro. Potworem bez uczuć... Tym za kogo mieli mnie wszyscy. Demonem. Demonem nowego dnia. Demonem Brzasku. 

---------------------------------------------------------------------------
Prolog za nami! Krótki, bo prolog ma być krótki i treściwy (według mnie). Od razu piszę, że taka forma rozdziału jest tymczasowa. A to co napisałam na wstępie zacznie się dziać po Akuma no Akatsuki. Według google tłumacz Demon Brzasku znaczy Akuma no yoake. Brzmi to lepiej? Możliwe, ale będę się trzymała takiej wersji. Jak można wywnioskować z opowiadania; bohaterka jest młodszą siostrą Indry i Asury- synów Mędrca Sześciu Ścieżek. Czyli jego córką. O co chodzi i jak pojechała mi wyobraźnia? Pojawia się kilka wątków, które będą rozwinięte i wytłumaczone (a może nie?). Ogólnie podzieliłam to na części, które dzieją się w różnym czasie. Jedną część na pewno przeznaczę na to co działo się po wydarzeniach z prologu tej części, a rozdziałem 1, który jest w przygotowaniach. W formie retrospekcji wszystko oczywiście. (Fabuła jest, tekst nie gotowy.) W ,,pierwszej'' części; w Demonie Brzasku chcę pokazać świat, skupiając się na tytułowym ,,Demonie Brzasku". Imienia specjalnie nie podałam, ani też nie opisałam bohaterki. To wyjaśni się później. W końcu zakończymy te część, rozpoczynając nową w czasie Ery Walk. Za jakieś... 6 rozdziałów. To będzie maksymalna liczba. Przeczekajcie tą część, a poznacie oprócz prawdziwego imienia bohaterki jeszcze (maskotki Naruto) Bijuu. Do rozdziału pierwszego już za kilka dni. Częstotliwość dodawania zależna będzie od weny. Czas na przygotowanie pierwszej wersji wpisu, poprawki, przemyślenia co dalej wcisnąć, ostatnie poprawki i publikacja. Mniej więcej 20 sierpnia pojawi się pierwszy rozdział. Praktycznie mnie nie ma w domu co drugi dzień przez jakieś 8 godzin. Więc z pisaniem kolejnych rozdziałów mogą być spóźnienia. Pa!

wtorek, 11 sierpnia 2015

Akuma no Akatsuki- Demon Brzasku- Wstęp

A co jeśli książki i kroniki kłamią? Czy Madara był naprawdę taki zły i dlaczego się zmienił? Dlaczego właśnie w Mito Uzumaki zapieczętowano Kyuub'iego? Czemu Tobirama tak bardzo nienawidził Madary? Co przyczyniło się do stworzenia ANBU? A może trzeba zapytać kto? Oto zaginiony rozdział historii Konohy. Historii, której część zna tylko Starszyzna, Hokage i ci, którzy nie boją się krwawego Demona Brzasku. 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam! Jestem Fuun13. Od razu piszę, że ,,fuun'' znaczy po prostu ,,pech". 13 mówi samo za siebie, prawda? Jestem ,,nowa" w sieci i dopiero wkraczam w pisarski wymiar. Wcześniej pisałam krótkie opowiadania, na blogach grupowych (pod innym nick'iem) i dostałam kilka pochwał. Tyle z mojego CV. Na fioletowo będą moje osobiste, myśli pisane w nawiasach.
Historia, którą chce przedstawić jest oryginalna. Trochę będzie to jak telenowela, ponieważ nim opublikowałam ten wpis zbierałam ,,materiał do książki" (wszystko co zdatne i można to wcisnąć do fabuły) i robiłam pierwsze szkice literackie. Więc mam pomysł na główną fabułę, krótkie wątki dodatkowe, które (mam nadzieje) przeplatać się będą co jakiś czas. Ogólnie ta historia zacznie się w czasach, kiedy została założona Wioska Liścia. Będą retrospekcje, sięgające czasów Mędrca Sześciu Ścieżek. I niestety tak... Madara oraz Hashirama są reinkarnacjami synów Mędrca. Stwierdziłam, że muszę zrobić wątki do rozwinięcia, żebym miała co pisać. Nie chcę zrobić tak nielogicznego opowiadania, jak Kishimoto ostatnie rozdziały Naruto. (Kishimoto! Daj numer do swojego dilera!) Proszę też zostawiać komentarze. To naprawdę daje kopa do pisania! Sayonara!